Wynagrodzenia w marcu wzrosły w porównaniu z ubiegłym rokiem o 5,7 proc., choć oczekiwano, że nie będzie to więcej niż 4,2 proc. Jednocześnie pracę straciło 26,7 tys. osób, co oznacza redukcję zatrudnienia o 0,9 proc. w porównaniu z marcem 2008 roku – podał GUS.
Grzegorz Maliszewski z banku Millennium podkreśla, że dynamika spadku płac wyhamowuje. – To trochę dziwi, biorąc pod uwagę rosnące bezrobocie – mówi Maliszewski. – Wiązałbym to z faktem, że w przedsiębiorstwach państwowych i w branżach z silną pozycją związków zawodowych utrzymują się naciski na wzrost wynagrodzeń pomimo pogorszenia perspektyw na przyszłość.
Jakub Borowski z Invest Banku zwraca uwagę, że w marcu pracowaliśmy dwa dni więcej niż rok wcześniej i to mogło mieć wpływ na wzrost dynamiki płac. – Stąd też nie sądzę, aby dzisiejsze dane były sygnałem do odwrócenia spadkowego trendu tempa wzrostu wynagrodzeń – mówi ekonomista. – Wdrażane przez pracodawców programy uelastyczniania czasu pracy, w ramach których w zamian za rezygnację z dokonywania zwolnień grupowych pracodawcy proponują załodze tymczasowe ograniczenie czasu pracy lub obniżenie stawki wynagrodzenia zasadniczego, szybko zmieni sytuację.
Coraz ostrzejsza redukcja etatów świadczy niestety o tym, że firmy niezbyt optymistycznie patrzą w przyszłość. Jeszcze w styczniu i lutym pracę traciło 21 – 22 tys. ludzi, teraz to zjawisko przybrało na sile. Analitycy BZ WBK szacują, że w całym roku spadek zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw może być bliski 4 proc., czyli pracę utraci ponad 200 tys. Polaków. Z kolei Łukasz Szadorski z BPH twierdzi, że wyniesie on 3 proc. Jakub Borowski wylicza, że od początku rozpoczęcia zwolnień w październiku 2008 roku w związku ze spowolnieniem gospodarczym pracę w sektorze przedsiębiorstw straciło aż 122 tys. osób. Coraz wolniej rośnie też fundusz płac. W marcu jego wzrost sięgnął 4,7 proc., podczas gdy jeszcze miesiąc wcześniej było to 4,9 proc., a w styczniu 8,8 proc. Realnie było to już jednak zaledwie 1,1 proc. (w lutym 1,5 proc., a w styczniu 5,8 proc.). – Wraz ze spadkiem zatrudnienia i spowolnieniem tempa wzrostu płac roczna dynamika funduszu płac zbliży się w najbliższych miesiącach do zera – twierdzi Maciej Reluga. Nie wróży to dobrze zasobności naszych portfelów. Będziemy mniej kupowali, a to pogorszy wyniki konsumpcji. Borowski szacuje, że w pierwszym kwartale roku sięgnie ona 2,7 proc. wobec 5,2 proc. w IV kw. 2008 roku.
Co zrobi RPP? Jej członek prof. Andrzej Sławiński raczej wyklucza zakończenie cyklu obniżek. – Dokąd nie ma pewności, że gospodarka strefy euro zacznie się ożywiać, RPP nadal będzie skłonna obniżać stopy procentowe – powiedział „Rz” Sławiński.