W ciągu 2007 i 2008 roku ich pensje wzrosły aż o 28 proc. W przypadku całej reszty pracujących Polaków podwyżki wyniosły 17,6 proc.
– W roku 2006 mediana wynagrodzeń nauczycieli wyniosła 1795 zł – wyjaśnia Renata Kucharska-Kawalec z firmy Sedlak & Sedlak. – Za to w 2008 roku mogli oni już liczyć na 2300 zł co miesiąc. Średnia płaca tej grupy zawodowej w pierwszej połowie tego roku sięgała już 2,6 tys. zł, pracownicy sfery budżetowej zarabiali średnio 3,4 tys. zł, a Polacy zatrudnieni w sektorze prywatnym 3,3 tys. zł. – Należy jednak pamiętać, że nauczyciele dostają dodatkowe nagrody roczne dopiero pod koniec roku, tak więc średnia za cały rok będzie jeszcze wyższa – tłumaczy ekspert Sedlak & Sedlak.
Ten i przyszły rok nadal rysują się dla tej grupy pracujących Polaków nieźle. Rząd zagwarantował im bowiem w 2009 roku podwyżki sięgające w sumie 10 proc. Wczoraj przyjął też zmiany w Karcie nauczyciela, które gwarantują im kolejny wzrost wynagrodzeń o 7 proc. od września 2010 roku. Tak więc już w następnym roku szkolnym średnia płaca nauczycielska będzie opiewała na kwotę sięgającą 3 tys. zł.
Tym samym prawie zrównają się z przeciętnym miesięcznym wynagrodzeniem brutto w gospodarce narodowej. Według GUS w połowie 2009 roku wynosiło ono 3134,65 zł. Rząd zaś przewiduje, że w 2010 roku wzrost w tym wypadku nie będzie wyższy niż 1 proc.
Zdaniem Mateusza Szczurka, głównego ekonomisty ING, nie może niestety być inaczej, bo na wzrost płac w całej budżetówce nas nie stać. – W okresie spowolnienia pensje rosną słabo, a na redukcję wydatków inwestycyjnych nie możemy sobie pozwolić – mówi ekonomista. W jego ocenie w przyszłym roku wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw zwolnią w stosunku do tego roku. Prognozy ING mówią o wzroście w tym roku w granicach 3,7 proc., w przyszłym zaś zaledwie o 2,9 proc.