Państwowe grupy energetyczne wymagają restrukturyzacji, a ich szefowie w mniejszym lub szerszym zakresie próbują ją wykonać. Przykłady gdańskiej Energi i największej w kraju Polskiej Grupy Energetycznej dowodzą, że bez akceptacji związków zawodowych jest to wyjątkowo trudne. W obu firmach sytuacja społeczna jest niepewna i napięta.
Na piątek związkowcy zaplanowali manifestację przed siedzibą zarządu Energi. W kilka dni potem ma się odbyć strajk. W Polskiej Grupie Energetycznej już w poniedziałek mogą zapaść decyzje o proteście.
– Związki zawodowe domagają się wpływu na zarządzanie przedsiębiorstwem, a w praktyce sprowadza się to do żądania, by nie podejmować działań restrukturyzacyjnych bez zgody wszystkich organizacji związkowych – mówi „Rz” anonimowo przedstawiciel władz PGE. – Nie możemy się zgodzić na prawo weta dla organizacji związkowych. To tak jakby mogły współdecydować bez przyjmowania odpowiedzialności.
Nasz rozmówca zapewnia, że wszystkie decyzje dotyczące restrukturyzacji są konsultowane ze związkami, a załoga może liczyć na utrzymanie gwarancji zatrudnienia do 2017 r. Związkowców to jednak nie zadowala. Sposób reorganizacji i groźbę zwolnień wymieniają wśród powodów akcji protestacyjnej. – Pojawiają się informacje o zmniejszeniu zatrudnienia o 3 – 4 tys. osób w ciągu kilku lat – mówi jeden ze związkowców.
W Polskiej Grupie Energetycznej nie ma porozumienia w sprawie nowych umów społecznych, podwyżek wynagrodzeń i gwarancji zatrudnienia. – Rozmawiamy o restrukturyzacji i umowach społecznych od jesieni 2009 r., praktycznie wyczerpaliśmy wszystkie możliwości prawne – mówi „Rz” Andrzej Piłat, wiceprzewodniczący zrzeszenia związków branżowych.