Koniec I kwartału był dla niemieckiego przemysłu obiecujący. W lutym produkcja wzrosła o 0,2 proc. rok do roku, a marcowa zniżka była niewielka na tle poprzednich miesięcy.
- Kwietniowe dane są kolejnym dowodem na to, że Niemcy nie uporały się z problemami, z którymi borykają się od niemal roku. Sugerują też, że tamtejsza gospodarka ostro zwolniła w II kwartale – napisał w komentarzu do piątkowych danych Andrew Kenningham, główny ekonomista ds. Europy w Capital Economics.
Ekonomiści przeciętnie szacowali, że produkcja nad Renem zmalała w kwietniu tylko o 0,4 proc. rok do roku.
W porównaniu do marca, produkcja spadła o 1,9 proc., po dwóch z rzędu miesiącach zwyżek. Odczyt byłby jeszcze gorszy, gdyby nie lekki wzrost produkcji budowlanej, którą niemiecki urząd statystyczny zalicza do produkcji przemysłowej. To oznacza, że w samym przetwórstwie przemysłowym koniunktura jest wciąż bardzo słaba.
Pomimo silnych powiązań gospodarczych pomiędzy Polską a Niemcami, zapaść w niemieckim przemyśle w niewielkim stopniu uderzyła jak dotąd w polskie firmy przemysłowe. Produkcja przemysłowa nad Wisłą rośnie w tym roku nawet szybciej, niż średnio w minionych dwóch latach, które były dla tego sektora bardzo udane. Ekonomiści tłumaczą to m.in. tym, że polskie przedsiębiorstwa realizują wciąż zaległe kontrakty, a do tego korzystają na silnym popycie wewnętrznym oraz dywersyfikacji kierunków eksportu.