– Nie dość, że urzędnicy traktują cudzoziemców z góry, to jeszcze ciężko się z nimi porozumieć. Nie znają języków – mówi Swietłana, Ukrainka zatrudniona przez jedną z warszawskich szkół językowych.
Takie wnioski płyną też z badań przeprowadzonych przez organizacje pozarządowe: stowarzyszenie Nomada z Wrocławia, Homo Faber z Lublina, Interkulturalni z Krakowa oraz Stowarzyszenie Interwencji Prawnej z Warszawy.
Osoba z zagranicy ma prawo do informacji. Urzędnik musi jej udzielić.
Jedna z pracownic stowarzyszenia Interkulturalni zadzwoniła do urzędu i podała się za osobę chcącą się zameldować. Poprosiła o informacje na temat procedury. Gdy zapytała urzędnika, czy mówi po angielsku, odpowiedział „nie" i się rozłączył. Niewiele łatwiejsza okazała się wizyta w urzędzie. Urzędnik po polsku odpowiedział, że nie rozumie jej pytania po angielsku. Gdy jednak nie odpuszczała, zaczął pomagać sobie tłumaczem internetowym. Dzięki temu kobieta uzyskała informacje na temat procedury i potrzebnych dokumentów. Urzędnicy z sąsiednich stanowisk poradzili jej jednak, aby przyszła innego dnia z osobą znającą język polski. W ten sposób złamali prawo.
– Jednym z podstawowych praw przysługujących cudzoziemcom w kontaktach z organami administracyjnymi jest prawo do informacji. Jest ono rozumiane bardzo szeroko – zarówno jako leżący po stronie organów obowiązek informowania stron o przebiegu postępowania, umożliwienia im zapoznania się z aktami, informowania o przysługujących środkach odwoławczych od decyzji i postanowień wydawanych w toku postępowania, jak i jako zapewnienie dostępu do informacji publicznej – mówi Katarzyna Wencel ze Stowarzyszenia Interwencji Prawnej.