To na razie projekt, w dodatku nieuzgodniony z Najwyższą Izbą Kontroli – zastrzegają rozmówcy „Rz” w resorcie skarbu.

Plan zakłada, że prywatyzacje firm z wrażliwych lub trudnych społecznie sektorów gospodarki – takich jak np. stocznie, gdzie rząd musi dołożyć do sprzedawanych spółek, by inwestorzy zechcieli je kupić – były kontrolowane jak najszybciej, krótko po zakończeniu transakcji, na wniosek ministra skarbu. Kontroli podlegałyby wskazane spółki, a nie branże – i tak systematycznie prześwietlane przez NIK według ustalanego co roku harmonogramu.

Argumenty? Większa przejrzystość i możliwość oceny prywatyzacji w odniesieniu do aktualnych warunków gospodarczych. Według informacji „Rz”, w najbliższym czasie ma dojść do rozmów między ministrem skarbu a prezesem NIK o możliwości uruchomienia takich kontroli.

– Nie znamy szczegółów pomysłu, więc trudno nam się do niego odnosić – mówi „Rz” Błażej Torański, rzecznik NIK. – Warto jednak zaznaczyć, że jeśli byłyby to firmy w pełni sprywatyzowane, NIK nie ma uprawnień do ich kontroli. Chyba że Skarb Państwa zachowałby w nich minimalne udziały Jak podkreśla, cena uzyskana za spółki nie jest jedynym elementem branym pod uwagę przez NIK przy kontroli prywatyzacji. – Często ważniejsze są inne czynniki, np. zabezpieczenie dotychczasowych miejsc pracy. Zawsze uwzględniane są też wskaźniki ekonomiczne w momencie prywatyzacji – to, czy mieliśmy wówczas do czynienia z koniunkturą, czy dekoniunkturą.Pomysł MSP nie wyklucza wewnętrznych audytów w prywatyzowanych spółkach. To nie pierwsza taka inicjatywa resortu skarbu. W kwietniu do zarządów i rad nadzorczych 363 państwowych firm wpłynęło pismo z MSP z prośbą o udzielenie informacji o wszystkich przekazywanych przez nie darowiznach, umorzeniach długów i zawieranych umowach niezwiązanych z przedmiotem ich działalności (m. in. sponsoringu). Odpowiedzi analizowano kilka miesięcy. Jak zapowiada Maciej Wewiór, rzecznik MSP, efekty – w postaci rekomendacji odnośnie do standardów takich umów – mają ujrzeć światło dzienne w najbliższych tygodniach.

Pomysł jest realny. Pytanie tylko, czy NIK ma wystarczające kompetencje merytoryczne, by oceniać takie procesy, jak prywatyzacja. Wyniki dotychczasowych kontroli pozwalają w to wątpić. Lepiej, by samo MSP, jako strona umów prywatyzacyjnych dysponująca odpowiednimi kadrami, na bieżąco monitorowało ich wykonanie i rozliczało inwestorów.