Na czym polega rozwiązanie uwzględniające sugestie Brukseli? – Dotąd była mowa o sprzedaży akcji stoczni w Szczecinie i Gdyni. Teraz mówimy o zbyciu zorganizowanej części firmy – mówi „Rz” osoba zbliżona do resortu skarbu. – To pozwoli się pozbyć garbu pomocy publicznej i prowadzić nadal działalność.
– Polski kodeks cywilny pozwala na sprzedaż części przedsiębiorstwa innemu podmiotowi – choćby nowo utworzonej w tym celu spółce, a następnie sprzedaż jej inwestorowi, który będzie kontynuować produkcję – mówi „Rz” prof. Feliks Zedler z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu, specjalista od prawa upadłościowego. – Jednak sprzedana część firmy musi się nadawać do prowadzenia dalszej działalności produkcyjnej. Należy też bezwzględnie zabezpieczyć roszczenia dotychczasowych wierzycieli, by zaspokoić ich w całości.
Problem w tym, że MSP chciałoby zachować kontrolę nad całym procesem, pilnując, by w zakładach została utrzymana produkcja stoczniowa. Taką możliwość daje prawodawstwo anglosaskie (Insolvency Act). Zakłada ono, że sam dłużnik zarządza majątkiem spółki lub wyznacza do tego celu nadzorcę, który negocjuje z wierzycielami. W polskim prawie nie ma pojęcia „dobrowolnej upadłości”, do akcji od razu wkracza syndyk.
– Niewykluczone, że w grę będzie wchodzić zmiana legislacji – mówią nasi rozmówcy w MSP. – Pracujemy nad kompromisowym rozwiązaniem.
Jeśli KE zaakceptuje taki program, nie wyda negatywnej decyzji. Do kosza trafią tylko programy restrukturyzacji przygotowane przez inwestorów. Będą oni mogli stanąć do przetargu o zakup aktywów stoczni na równi z innymi firmami.