- Jeśli dramatyczne załamanie wzrostu gospodarczego Unii Europejskiej spowoduje znacznie silniejszy spadek wzrostu gospodarczego w Polsce, będziemy musieli ponownie dostosować budżet do sytuacji gospodarczej kraju. Będzie to wymagało nowelizacji ustawy budżetowej. Jeśli taka potrzeba zaistnieje, to się przed nią nie zawahamy" - mówił dziś w Sejmie minister finansów. Rostowski dodał, że prawdopodobieństwo takiego ruchu jest małe.

- Ryzyko tego, że wzrost będzie jednak niższy niż 3,7 proc. jest jednak dosyć duże - uważa Mateusz Szczurek, główny ekonomista ING Banku. - prawdopodobnie niższa inflacja i niższy wzrost PKB w 2009 roku sprawią, że prognoza dochodów może być zagrożona - dodaje ekonomista ING Banku. Obecnie większość prognoz ekonomistów mówi, że wzrost gospodarczy w Polsce wyniesie ok. 3 proc.

Są jednak prognozy mówiące o tempie rozwoju na poziomie poniżej 1 proc. Rządowa prognoza wzrostu jest jedną z najbardziej optymistycznych. Na razie rząd założył, że zarówno wydatki, jak i dochody spadną w 2009 roku w stosunku do pierwotnych planów o 1,7 miliarda złotych, a deficyt budżetowy pozostanie na poziomie niewiele przekraczającym 18 mld zł. Utrzymanie niskiego deficytu jest niezbędne, biorąc pod uwagę plany rządowe przystąpienia do strefy euro w 2012 roku.

- Pytanie brzmi, czy wobec pogarszających się warunków gospodarczych, rządowi starczy determinacji, by utrzymać deficyt na obecnie zaplanowanym poziomie - mówi ekonomista ING Banku.