Z całego kraju do ministra finansów płyną pisma z prośbą o dodatkowe pieniądze. Brakuje m.in. na świadczenia rodzinne i odprawy emerytalne. Tyle że tych pieniędzy nie ma – wpływy z podatków są po październiku o prawie 2 mld zł niższe niż rok temu. Budżet trzeszczy w szwach.
– Już w sierpniu wiedzieliśmy, że zabraknie nam 80 mln zł na świadczenia rodzinne, minister zapowiedział jednak, że dodatkowych środków nie dostaniemy – wyjaśnił Jacek Kozłowski, wojewoda mazowiecki. – Usłyszeliśmy, że sami musimy znaleźć w swoich budżetach brakujące kwoty.
Po połowie października wojewoda mazowiecki zaczął więc zabierać pieniądze wszystkim, którzy i tak nie zdołaliby ich wydać. Burmistrz Radomia z powodu opóźnień w budowie obwodnicy odda więc 5 mln zł, pieniędzy do końca roku nie zdoła też wydać Inspekcja Weterynaryjna, a także Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych, bo i tak nie dostał środków z UE, aby kontynuować inwestycje.
– W sumie zebraliśmy ponad 30 mln zł, a na listopad brakuje tylko 5 mln zł – wylicza Jacek Kozłowski. – Do końca roku na zasiłki rodzinne, alimentacyjne oraz odprawy emerytalne dla strażaków trzeba znaleźć jeszcze 58 mln zł, ale myślę, że jakoś sobie poradzimy.
Gorzej jest w Małopolsce. Tylko w Krakowie na wypłatę potrzebującym miasto musi znaleźć 7,5 mln zł. – Od początku listopada wyciągamy od wojewody po 200 – 300 tys. zł na bieżące płatności – mówi Henryka Kiszka, zastępca dyrektora Wydziału Świadczeń Socjalnych UM w Krakowie. – Ale na grudzień nie mamy już w ogóle pieniędzy, a nie wyobrażam sobie, abyśmy nie dali ludziom na święta zasiłków.