Analitycy resortu finansów obniżyli już swoje prognozy wzrostu gospodarczego na 2009 r. z 4,8 proc. przyjętych w projekcie budżetu do 4,6 proc. i nie wykluczają dalszych korekt – wynika z informacji „Rz”.
Już w ubiegłym tygodniu minister finansów Jacek Rostowski nie wykluczył weryfikacji założeń makroekonomicznych do przyszłorocznego budżetu, a co za tym idzie – zakładanych wpływów podatkowych. Jednak nie widzi przesłanek, aby to zrobić już w tej chwili. – Prace w Sejmie nad ustawą budżetową na 2009 r. dopiero się rozpoczęły – wyjaśnia wiceminister finansów Elżbieta Suchocka-Roguska.
– Mamy trzy miesiące, aby reagować i ewentualnie wnieść autopoprawkę rządu do założeń oraz planu dochodów i wydatków – dodaje wiceminister. Zaznacza, że z reguły założone w projekcie ustawy wskaźniki potem wyglądają inaczej. – Jeśli warunki gospodarcze zmienią się dramatycznie, istnieją instrumenty pozwalające natychmiast reagować. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w 2001 r. i wtedy weryfikowaliśmy budżet – podkreśla Suchocka-Roguska. Według niej na razie jednak nic nie wskazuje na to, aby sytuacja była podobna.
Na to, co się dzieje w Polsce z konsumpcją, produkcją czy eksportem, wskażą najbliższe dane. Na razie niezbyt optymistyczne informacje docierają do nas od zagranicznych partnerów handlowych, bo to na ich rynkach słabnie popyt, a analitycy mówią o recesji. Na tej podstawie międzynarodowe instytucje finansowe obniżają prognozy dotyczące wzrostu PKB w Polsce. Ekonomiści JP Morgan uważają, że dynamika wzrostu gospodarczego spadnie w 2009 r. do 3 proc., a Merrill Lynch wskazuje na 3,3 proc.
Polscy ekonomiści jeszcze czekają z rewizją prognoz, ale większość z nich już mówi o korekcie wzrostu PKB do około 4 proc. Jeżeli dodatkowo – co zaznaczył Rostowski – inflacja miałaby zacząć ostro spadać i jej poziom byłby w 2009 r. niższy niż założone w budżecie 2,9 proc., trudno będzie uzyskać takie dochody, na jakie liczył rząd.– Jeśli wzrost sięgnie 3,8 proc. (jak prognozuje MFW), czyli będzie o 1 pkt proc. niższy, niż przyjął rząd, a inflacja sięgnie 2,5 proc., to dochody podatkowe będą niższe od tych zapisanych w budżecie o 3,5 proc., czyli o 9 – 10 mld zł – wylicza były minister finansów Mirosław Gronicki.