Zdaniem doradcy ekonomicznego premiera, Michała Boniego, projekt budżetu na 2010 r. jest najbardziej konserwatywnym z konserwatywnych. – Można było założyć bardziej optymistycznie dochody i deficyt, ale gdyby potem trzeba było wszystko zmieniać, wiarygodność Polski w oczach inwestorów ucierpiałaby – mówi "Rz" Michał Boni. Dochody budżetu w 2010 r. wyniosą 245,5 mld zł, a wydatki 297,6 mld zł – wynika z opublikowanego wczoraj projektu budżetu na przyszły rok, który dziś ma przyjąć rząd. To potwierdzenie ogłoszonego przez ministra finansów deficytu na poziomie 52,2 mld zł. Ale resort finansów zakłada, że od 2010 r. środki unijne będą wyłączone poza budżet centralny (ich deficyt sięgnie 15,3 mld zł). W rezultacie łączny deficyt to 67,5 mld zł.
Najważniejsze dla inwestorów informacje padły na wczorajszej konferencji ministra finansów. Jacek Rostowski ujawnił wysokość potrzeb pożyczkowych brutto na 2010 r., czyli wartość środków, które rząd zamierza pozyskać z prywatyzacji i emisji papierów skarbowych. Planowana kwota ma wzrosnąć do 203,8 mld zł ze 163,2 mld zł w tym roku.
Na razie resort finansów uspokaja, że nie będzie miał kłopotu z pozyskaniem pieniędzy, ale ekonomiści są przekonani, że wzrosną koszty obsługi długu. – Wzrost deficytu o takiej skali oznacza emisje na poziomie 17 mld zł miesięcznie. Do tej pory resort finansów korzystał z dobrych cen długu na polskim rynku. Ale taka sytuacja może się nie utrzymać. Można oczekiwać wzrostu rentowności papierów dwu- i pięcioletnich do końca roku nawet o 50 – 100 pkt bazowych – ocenia Daniel Zegadło, diler rynku długu z Raiffeisen Banku.
Zdaniem Mirosława Gronickiego potrzeby pożyczkowe budżetu wrosną z 12 do 15 proc. PKB. – Tak naprawdę jednak nie wiadomo, czy kwota 203,8 mld zł uwzględnia potrzeby FUS, trzeba też do niej doliczyć potrzeby samorządów – wyjaśnił ekonomista. Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu, dodał, że w tej sytuacji na najważniejszą osobę dla przyszłorocznego stanu naszych finansów wyrasta minister skarbu, bo to od realizacji jego programu zależeć będzie, czy uda się zatrzymać narastanie długu Polski.
Na pytania o plan wychodzenia z zadłużenia Polski szef resortu powiedział, że przygotowuje czteroletni program, w którym zostaną określone deficyty budżetowe do 2014 r. Rząd ma go przyjąć w lipcu przyszłego roku.