Statystyki mówią same za siebie. W 2010 r. resort skarbu próbował sprzedać na aukcjach akcje lub udziały 131 firm. Udało się znaleźć inwestorów dla 32, dzięki czemu do państwowej kasy wpłynęło 236 mln zł. Wszystkich prób prywatyzacyjnych było 189, co oznacza, że niektóre spółki oferowano kilkakrotnie, a część aukcji w ogóle się nie odbyła – z braku chętnych.
Nie lepiej zaczął się ten rok. Od początku stycznia było 26 prób prywatyzacyjnych dla 23 spółek. Sprzedano tylko cztery, za łączną kwotę 134,8 mln zł.
Skąd tak marne efekty? – Nie sądzę, żeby była to wina procedur – ocenia w rozmowie z „Rz" Jan Kordasiewicz, wspólnik zarządzający kancelarii doradztwa gospodarczego Cieślak & Kordasiewicz. Przypomina, że resort skarbu cały czas próbuje je ulepszać. Wystarczy przypomnieć rozporządzenie z maja 2010 r. umożliwiające kilkakrotne wystawienie danej spółki na aukcję i obniżanie ceny do 15 proc. ceny wyjściowej. Teraz weszła w życie ustawa uniezależniająca cenę wywoławczą firmy od jej wartości księgowej.
15 mld zł planuje w tym roku uzyskać Skarb Państwa z prywatyzacji
– Główny problem to nieadekwatność wycen – mówi Kordasiewicz. – Wykonane wcześniej nie odpowiadają realiom rynku. Z drugiej strony na rynku brakuje też kapitału. Gdy ruszały pierwsze aukcje, Skarb Państwa liczył na to, że wśród chętnych do zakupu spółek w tym trybie będą m.in. OFE. Ale to zbyt małe dla nich podmioty – dodaje.