Po pierwszym półroczu budżet ma 20,4 mld zł deficytu. To zaledwie połowa planu przewidzianego na cały rok. A według harmonogramu dziura budżetowa miała w tym czasie sięgnąć już 80 proc. całorocznego planu. Tymczasem wyższy PKB i inflacja spowodowały, że wpływy do budżetu też są wyższe. Resort finansów już dziś spekuluje, że w całym roku deficyt może być nawet o 10 mld zł niższy od zakładanych 40,2 mld zł.
Niższy od majowego poziom deficytu budżet zawdzięcza także nieplanowanej – wyższej o ok. 4 mld zł wpłacie z zysku NBP. Poza tym wydatki są niższe, niż wynika to z harmonogramu.
I tak, po pierwszej połowie roku dochody państwa wynoszą 134,5 mld zł. A zakładano, że będzie to 126,8 mld zł. Z kolei wydatki są o 4 mld zł niższe od zakładanych 158,9 mld zł.
– Wysoki popyt konsumpcyjny zapewnia wyższe wpływy podatkowe do kasy państwa – mówi Jarosław Janecki z Societe Generale. – To, plus wpłata z zysku banku centralnego, powoduje, że minister po raz pierwszy od dłuższego czasu nie ma problemu z wykonaniem budżetu.
Ekonomista podkreśla, że także poprawa zarządzania publicznymi pieniędzmi przynosi rezultaty, czyli ściąganie na konto ministerstwa wszelkich wolnych środków z innych resortów i publicznych instytucji. W czerwcu minister miał nawet większe zyski z tego tytułu, niż się spodziewał – w budżecie zapisał kwotę 19,8 mld zł, a na swoim rachunku ostatniego dnia miesiąca dysponował kwotą 22,8 mld zł. Kiedy na rachunku na koniec maja było prawie 14 mld zł, Piotr Marczak, dyrektor departamentu długu w MF, zapowiedział, że dzięki wysokiej rezerwie w budżecie, w czerwcu oraz zapewne w całym trzecim kwartale roku nie będzie przetargów bonów.