– W Polsce nie ma zakazu zakupu obligacji skarbowych przez NBP na rynku wtórnym. Jeżeli do wzrostu rentowności obligacji dochodzi na skutek paniki albo zarażenia wirusem z zewnątrz, a nie na skutek złego zarządzania finansami publicznymi, to może być celowe, aby NBP krótkoterminowo interweniował – powiedział minister finansów Jacek Rostowski w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla tygodnika „Newsweek".
Jak wynika z danych w serwisie Bloomberg, rentowność papierów dwuletnich spadła wczoraj o 2 pkt bazowe do 4,83 proc. Dochodowość papierów pięcioletnich obniżyła się o 3 pkt bazowe, do 5,31 proc.
Nie brakowało krytycznych opinii na temat wypowiedzi Rostowskiego. Na przykład Krzysztof Rybiński, w były wiceprezes Narodowego Banku Polskiego, ocenił ją jako „zapowiedź końca niezależnego banku centralnego". Po południu oświadczenie w sprawie wywiadu ministra finansów wydał NBP. „Jakiekolwiek publiczne spekulacje na temat ewentualnego spadku cen polskich obligacji i konieczności interwencji w tym zakresie przez bank centralny mogą prowadzić do niepożądanej percepcji tej informacji przez rynki finansowe. W negatywnym scenariuszu mogłyby to wywołać niepewność skutkującą wzrostem zmienności cen obligacji i kursu walutowego" – stwierdził bank centralny.
NBP?podkreślił, że „niezależny bank centralny wspiera politykę gospodarczą rządu, ale nie może go zastępować szczególnie w kwestiach związanych z zarządzaniem długiem publicznym. Rentowności polskich obligacji są funkcją oceny gospodarczej kraju przez rynki finansowe, w szczególności stanu finansów publicznych".
We wrześniu na rynku długu interweniował państwowy Bank Gospodarstwa Krajowego, robiąc duże zakupy polskich obligacji.