W Pradze spotkali się we wtorek przedstawiciele nieformalnego klubu tzw. Przyjaciół Polityki Spójności. Zaapelowali oni o większe pieniądze na ten cel w nowym budżecie UE na lata 2020–2027. Według grupy z polityki spójności korzystają nie tylko jej bezpośredni beneficjenci, ale wszystkie państwa UE. – Wszystkie połączenia drogowe i kolejowe oraz transformacja energetyczna i klimatyczna służą całej Europie – oświadczył premier Mateusz Morawiecki.
Czytaj także: UE potrzebuje pieniędzy na ekologię. Polska straci 13 mld euro
Celem grupy jest zwiększenie wydatków do realnego poziomu z lat 2014–2020, bo w projekcie Komisji Europejskiej znalazła się propozycja ich obniżenia w sumie o 10 proc. Dla Polski przewidziano fundusze mniejsze o 23 proc., na poziomie 64 mld euro. W deklaracji nie wspomina się wprost o konieczności podwyższenia wydatków ogółem, co oznacza, że należałoby obniżyć wydatki w innych dziedzinach, jak na badania i rozwój, wymiar spraw wewnętrznych, politykę zagraniczną czy nową agendę cyfrową. – Historycznie kraje walczą zawsze bardziej o rolnictwo i spójność niż o nowoczesne polityki. Podobnie dzieje się teraz – mówił w Brukseli Gert Jan Koopman, dyrektor generalny ds. budżetu w Komisji Europejskiej.
Nikt już nie spodziewa się zakończenia negocjacji budżetowych w tym roku, realiści mówią o możliwym porozumieniu w drugiej połowie 2020 roku, gdy UE będą kierować Niemcy. Co prawda KE zaproponowała mniej pieniędzy na tradycyjne cele budżetowe, czyli rolnictwo i spójność, ale ujęła nowe priorytety, jak imigracja i ochrona granic, agenda cyfrowa, więcej pieniędzy przeznaczyła też np. na badania i rozwój. Do tego dochodzą skutki brexitu. To powoduje, że pozostali będą musieli wyłożyć znacznie więcej, co już powoduje protesty w wielu stolicach. KE zaproponowała budżet na poziomie 1,11 proc. dochodu narodowego brutto, płatnicy netto, tacy jak Niemcy, Holandia, Austria, Szwecja czy Dania, chcą 1 proc. DNB. Kraje te nie zgadzają się też na proponowane przez Brukselę zniesienie rabatów. Rabaty to upust w należnej składce, historycznie będące efektem rabatu-matki, czyli tego wywalczonego przez Wielką Brytanię w 1985 r. (Brytyjczycy chcieli płacić mniej, bo stosunkowo mało korzystali z polityki rolnej). Potem swoje małe rabaty wynegocjowało kilka innych państw UE.