Nagłe uderzenie pandemii, a potem gwałtowny lockdown w gospodarce i niepewność na rynku usług spowodowały ostre tąpnięcie i zwolnienia w firmach ochrony. Dopiero teraz branża security wraca do równowagi.
Sławomir Wagner, szef Polskiego Holdingu Ochrony, szacuje, że nerwowa covidowa wiosna wyrzuciła z branży ok. 20–30 tys. szeregowych pracowników (na ok. 200 tys. zatrudnionych w 2019 r.). W wielu przypadkach nie oszczędziła nawet kadry menedżerskiej.
Klienci z zamrażanych z dnia na dzień instytucji, ochranianych centrów handlowych czy przed ębiorstw rezygnowali z outsourcingowych usług. – Branża security straciła co dzie ąty kontrakt – twierdzi analityk.
Zapotrzebowanie na ochronę fizyczną, zwłaszcza w pierwszych mie ącach pandemii, zdecydowanie malało, a tam, gdzie trzeba było utrzymać posterunki i pilnować nieczynnych maszyn w zakładach, opustoszałych budów i sklepów, zleceniodawcy naciskali na radykalne ograniczenie kosztów – czyli zmniejszenie liczby strażników i zastępowanie ludzi monitoringiem.
Wagner nie ma wątpliwości, że właśnie zastępowanie ochrony fizycznej techniką jest w branży coraz bardziej dominującym i trwałym trendem.