Bezterminowy strajk robotnicy Bielaruskali ogłosili po tym, jak sąd w Mińsku uznał ich trwający od 17 sierpnia protest za niezgodny z prawem. „W związku z decyzją Sądu Okręgowego w Mińsku o uznaniu za nielegalny strajku organizowanego przez komitet strajkowy OJSC „Bielaruskali” od 17 sierpnia 2020 r., my, członkowie komitetu strajkowego, przepraszamy wszystkich pracowników przedsiębiorstwa za nieprawidłową rejestrację strajku. Komitet strajkowy kontynuuje protest na podstawie: międzynarodowego paktu ONZ „O prawach ekonomicznych, społecznych i kulturalnych”…, ratyfikowanego przez Republikę Białorusi. Komitet strajkowy ogłasza strajk na czas nieokreślony - odmowę pracy z powodów politycznych ” - głosi komunikat komitetu strajkowego publikowany przez portal Telegram.
Koncern Bielaruskali z Soligorska zatrudnia 16,5 tysiąca ludzi. Ma sześć kopalń soli potasowych i cztery zakłady przetwórcze. Jest drugim po rosyjskim Uralkali producentem nawozów potasowych na świecie i jednym z kluczowych dostawców dewiz do białoruskiego budżetu.
W 2015 r. firma podpisała wielki kontrakt na dostawy do Chin po cenach dumpingowych (315 dol. za tonę). W tym czasie ceny na rynkach światowych wynosiły 330-340 dol. Umowa uderzyła w głównych konkurentów białoruskiego koncernu - rosyjski Uralkali i północnoamerykański Canpotex. W 2019 r. w Saligorsku wyprodukował 7,35 mln ton nawozów. Zysk netto wyniósł 0,937 mld białoruskich rubli (1,35 mld zł). Podatki płacone przez Bielaruskali stanowią blisko 15 proc. wpływów budżetowych Białorusi.
Górnicy domagają się uznania wyborów prezydenckich za nieważne. Drugim postulatem jest pociągnięcie do odpowiedzialności karnej Aleksandra Łukaszenki i Lidii Jermoszyny - szefowej Państwowej Komisji Wyborczej. Są też postulaty ekonomiczne jak ten, by zabronić bankom lichwiarskiego oprocentowania kredytów.
Pomimo że strajk sparaliżował pracę zakładów i kopalń, premier Roman Gołowczenko zapewniał w minionym tygodniu, że „wszystkie administracje górnicze i zakłady przetwórcze przedsiębiorstwa pracują normalnie”.