Era Sebastiena Loeba

Od czterech lat ucieka rywalom, bijąc kolejne rekordy. Niedoszły elektryk z Alzacji jest w rajdach tym, kim w Formule 1 Michael Schumacher - tylko bez setek milionów euro na koncie i uśmiechów na zawołanie.

Aktualizacja: 05.12.2007 14:26 Publikacja: 04.12.2007 14:17

Era Sebastiena Loeba

Foto: AFP

O rajdach samochodowych mawia się, że pod względem rozgłosu mają się do F1 tak, jak maraton do biegu na sto metrów, ale nawet według standardów tego sportu ostatnia rzecz jaką można by zarzucić Sebastienowi Loebowi to gwiazdorstwo. 33-letni Francuz nie błyszczy na konferencjach prasowych, nie mizdrzy się do kamer. Wystarczy mu, że jego pilot i największy przyjaciel Daniel Elena nigdy nie milknie. On sam jest uprzejmy, ale oszczędny w słowach.

Najlepiej czuje się wśród współpracowników z zespołu Citroena albo w swoim domu pod Lozanną. Przeniósł się tam z rodzinnej Alzacji po pierwszych sukcesach. Jak tłumaczy - przede wszystkim w poszukiwaniu wiejskich krajobrazów i świętego spokoju, a nie ulg podatkowych. Jeśli już przed czymś uciekał, to przed francuskimi łowcami autografów i surowością tamtejszej drogówki. Już raz w młodości stracił prawo jazdy za zbyt szybką jazdę.

Otaczają go zaufani ludzie. Daniel Elena jest jego pilotem już dziesięć lat, razem zdobywali wszystkie tytuły, a w pierwszych sezonach, gdy brakowało pieniędzy, dzielili małe mieszkanie. Od niedawna znów mieszkają blisko siebie. Sebastien, nazywany Sebem, namówił przyjaciela, by z Monako przeprowadził się do Szwajcarii. Kontraktami reklamowymi (Loeb ma m.in. własną linię ubrań), umawianiem wywiadów i prywatną stroną internetową zajmuje się żona, Severine. A raczej - zajmowała. Dwa tygodnie temu, dzień po zwycięstwie Sebastiena w Rajdzie Irlandii, które go zbliżyło do czwartego mistrzostwa świata, urodziła Valentine, ich pierwsze dziecko. Severine też ma benzynę we krwi. Jest córką kierowcy, sama się ścigała i oprócz zajmowania się karierą męża prowadzi telewizyjny magazyn o rajdach.

"Kierowcy z Francji byli zwykle tacy, jak tamtejsze drużyny rugby: świetni jednego dnia, dramatyczni następnego. Jak Didier Auriol, który potrafił w jednym sezonie wygrać aż sześć eliminacji, a mimo to nie zdobyć tytułu. Loeb to mistrz regularności, wygrywający kiedy trzeba" - pisał "Guardian", gdy w 2004 roku Francuz po swój pierwszy tytuł. Teraz Sebastien ma już cztery, zdobywane rok po roku. Przed nim potrafił tego dokonać tylko Fin Tomi Makkinen. Czterokrotnie mistrzem zostawał też Juha Kankkunen, ale potrzebował na to siedmiu lat. W niedzielę w Cardiff, w ostatnim dniu kończącego sezon rajdu Wielkiej Brytanii, Loeb nie musiał wygrywać, by obronić przewagę w klasyfikacji generalnej nad Finem Marcusem Groenholmem. Wystarczyło mu miejsce w pierwszej piątce. Przyjechał trzeci, bez niepotrzebnych szarż i ryzyka. Tak jak przystało na kierowcę, który kolejne tytuły i rekordy zdobywa z precyzją i wdziękiem dobrze zaprogramowanego robota.

Bohater komputerowych gier, najlepszy kierowca rajdowy, jakiego miała Francja, wygląda niepozornie: ma tylko 171 cm wzrostu, waży niecałe 70 kilogramów. Jest jednak urodzonym sportowcem, który pewnie osiągałby sukcesy we wszystkim, za co by się wziął. Zanim nie pochłonęła go szybkość, trenował gimnastykę sportową. Był mistrzem Alzacji, juniorskim mistrzem Francji, miał szansę na miejsce w kadrze olimpijskiej. Ale plan, który przygotował dla Sebastiena ojciec, nauczyciel gimnastyki (mama uczyła matematyki) przestał obowiązywać, gdy syn dostał pierwszy motocykl.

Wszystko poszło wtedy na bok: gimnastyka, szkoła. Zaczęło się od wyścigów wokół rodzinnego domu w Oberhoffen-sur-Moder, potem na ulicach, w gronie kolegów którzy wystawiali sobie nawzajem sfałszowane zwolnienia z lekcji, byle tylko pobawić się dłużej przy motorach. Kiedy w prezencie od babci dostał pierwszy samochód, odrywał się od kierownicy tylko po to, żeby jakoś zarobić na nowy silnik, ścierane szybko klocki hamulcowe i kolejne wizyty u blacharza. Próbował różnych zajęć: pracował w fabryce, wstawiał okna, zaczął nawet przygotowywać się do zrobienia dyplomu elektryka. Wybawił go od tego Dominique Heintz, lokalny przedsiębiorca, zakochany w motoryzacji. Sponsorował jego starty w rajdach aż do 2000, gdy Sebastien został przyjęty razem z Eleną do zespołu Citroena. Szef zespołu, Guy Frequelin, od początku wierzył, że dla przygotowującego się dopiero do pełnego udziału w World Rally Championship zespołu fabrycznego Loeb i Elena będą idealnie dobraną parą. Przeprowadził ich od mistrzostwa świata juniorów, przez pierwszą wygraną eliminację WRC w 2002 (Rajd Niemiec), mistrzostwo świata z 2004 - pierwsze dla Francji od 10 lat - do dzisiejszej kolekcji tytułów i rekordów.

Nikt nie wygrał więcej rajdów WRC niż Loeb - już 36. Poprzedni rekordzista Carlos Sainz miał tylko 26 zwycięstw. Rekord sześciu wygranych w jednym sezonie, należący do Aureola, Loeb najpierw wyrównał, a w 2005 roku wyśrubował do dziesięciu. Jako jedyny kierowca spoza Skandynawii potrafił wygrać Rajd Szwecji, jako jedyny zwyciężył we wszystkich odcinkach jednego rajdu - również w 2005 roku, we Francji.

To był sezon jego życia, ale w następnym też od początku uciekał rywalom na tyle szybko, że nawet wypadek podczas jazdy w górach na rowerze i złamane ramię nie przeszkodziły mu w zdobyciu trzeciego tytułu. Nie mógł wystartować w rajdzie Turcji i Australii, jednak jego przewaga była na tyle duża, że Fin Marcus Groenholm nie zdołał jej odrobić. Loeb świętował tytuł przed ekranem komputera, przy filiżance kawy - było wcześnie rano, gdy dotarły do niego wyniki rajdu w Australii.

Groenholm, cichy i spokojny jak Loeb, w niedzielę zakończył karierę. Wrócił na swoją farmę w Finlandii, a Sebastien mówi, że stracił najlepszego przeciwnika, jakiego miał. To z Groenholmem przegrał w 2003 roku o punkt, i odebrał Finowi mistrzostwo rok później. Z nim też stoczył walkę o tytuł w tym sezonie i niewiele brakowało, by przegrał. Gonił Groenholma niemal przez cały sezon, dogonił dopiero w przedostatniej eliminacji, rajdzie Irlandii, którego Fin nie ukończył.

Loeb i jego pilot znów byli górą, choć też robili w tym sezonie błędy, musieli się wycofać po kraksach z rajdu Włoch i Japonii. Daniel Elena miał na to gotową odpowiedź: nie da się zrobić dobrego omletu, nie rozbijając jajek. Paweł Wilkowicz

O rajdach samochodowych mawia się, że pod względem rozgłosu mają się do F1 tak, jak maraton do biegu na sto metrów, ale nawet według standardów tego sportu ostatnia rzecz jaką można by zarzucić Sebastienowi Loebowi to gwiazdorstwo. 33-letni Francuz nie błyszczy na konferencjach prasowych, nie mizdrzy się do kamer. Wystarczy mu, że jego pilot i największy przyjaciel Daniel Elena nigdy nie milknie. On sam jest uprzejmy, ale oszczędny w słowach.

Pozostało 92% artykułu
Biznes
Rekordowa liczba bankructw dużych firm na świecie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Biznes
Święta spędzane w Polsce coraz popularniejsze wśród zagranicznych turystów
Biznes
Ministerstwo obrony wyda ponad 100 mln euro na modernizację samolotów transportowych
Biznes
CD Projekt odsłania karty. Wiemy, o czym będzie czwarty „Wiedźmin”
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Biznes
Jest porozumienie płacowe w Poczcie Polskiej. Pracownicy dostaną podwyżki