O rajdach samochodowych mawia się, że pod względem rozgłosu mają się do F1 tak, jak maraton do biegu na sto metrów, ale nawet według standardów tego sportu ostatnia rzecz jaką można by zarzucić Sebastienowi Loebowi to gwiazdorstwo. 33-letni Francuz nie błyszczy na konferencjach prasowych, nie mizdrzy się do kamer. Wystarczy mu, że jego pilot i największy przyjaciel Daniel Elena nigdy nie milknie. On sam jest uprzejmy, ale oszczędny w słowach.
Najlepiej czuje się wśród współpracowników z zespołu Citroena albo w swoim domu pod Lozanną. Przeniósł się tam z rodzinnej Alzacji po pierwszych sukcesach. Jak tłumaczy - przede wszystkim w poszukiwaniu wiejskich krajobrazów i świętego spokoju, a nie ulg podatkowych. Jeśli już przed czymś uciekał, to przed francuskimi łowcami autografów i surowością tamtejszej drogówki. Już raz w młodości stracił prawo jazdy za zbyt szybką jazdę.
Otaczają go zaufani ludzie. Daniel Elena jest jego pilotem już dziesięć lat, razem zdobywali wszystkie tytuły, a w pierwszych sezonach, gdy brakowało pieniędzy, dzielili małe mieszkanie. Od niedawna znów mieszkają blisko siebie. Sebastien, nazywany Sebem, namówił przyjaciela, by z Monako przeprowadził się do Szwajcarii. Kontraktami reklamowymi (Loeb ma m.in. własną linię ubrań), umawianiem wywiadów i prywatną stroną internetową zajmuje się żona, Severine. A raczej - zajmowała. Dwa tygodnie temu, dzień po zwycięstwie Sebastiena w Rajdzie Irlandii, które go zbliżyło do czwartego mistrzostwa świata, urodziła Valentine, ich pierwsze dziecko. Severine też ma benzynę we krwi. Jest córką kierowcy, sama się ścigała i oprócz zajmowania się karierą męża prowadzi telewizyjny magazyn o rajdach.
"Kierowcy z Francji byli zwykle tacy, jak tamtejsze drużyny rugby: świetni jednego dnia, dramatyczni następnego. Jak Didier Auriol, który potrafił w jednym sezonie wygrać aż sześć eliminacji, a mimo to nie zdobyć tytułu. Loeb to mistrz regularności, wygrywający kiedy trzeba" - pisał "Guardian", gdy w 2004 roku Francuz po swój pierwszy tytuł. Teraz Sebastien ma już cztery, zdobywane rok po roku. Przed nim potrafił tego dokonać tylko Fin Tomi Makkinen. Czterokrotnie mistrzem zostawał też Juha Kankkunen, ale potrzebował na to siedmiu lat. W niedzielę w Cardiff, w ostatnim dniu kończącego sezon rajdu Wielkiej Brytanii, Loeb nie musiał wygrywać, by obronić przewagę w klasyfikacji generalnej nad Finem Marcusem Groenholmem. Wystarczyło mu miejsce w pierwszej piątce. Przyjechał trzeci, bez niepotrzebnych szarż i ryzyka. Tak jak przystało na kierowcę, który kolejne tytuły i rekordy zdobywa z precyzją i wdziękiem dobrze zaprogramowanego robota.
Bohater komputerowych gier, najlepszy kierowca rajdowy, jakiego miała Francja, wygląda niepozornie: ma tylko 171 cm wzrostu, waży niecałe 70 kilogramów. Jest jednak urodzonym sportowcem, który pewnie osiągałby sukcesy we wszystkim, za co by się wziął. Zanim nie pochłonęła go szybkość, trenował gimnastykę sportową. Był mistrzem Alzacji, juniorskim mistrzem Francji, miał szansę na miejsce w kadrze olimpijskiej. Ale plan, który przygotował dla Sebastiena ojciec, nauczyciel gimnastyki (mama uczyła matematyki) przestał obowiązywać, gdy syn dostał pierwszy motocykl.