11-kilometrowy łącznik Trasy AK z przyszłą autostradą A2 do Łodzi i Poznania – od cmentarza wojskowego przez Bemowo do Konotopy – jest coraz bliższy budowy. Arbitrzy przy Urzędzie Zamówień Publicznych zdecydowali wczoraj, że Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad powinna wybrać najkorzystniejszą ze złożonych w przetargu ofert.
To wbrew intencjom szefa GDDKiA Zbigniewa Kotlarka, który w połowie października ubiegłego roku unieważnił przetarg z powodu przekroczenia kosztorysu przez oferentów. GDDKiA chciała wydać nie więcej niż 1,7 mld zł. Tymczasem najtańsza oferta konsorcjum firm Budimex-Dromex, Strabag, Mostostal Warszawa i Warbud wyniosła ponad 2,1 mld zł, a droższa, złożona przez Mota Engil – 2,4 mld zł.
– Nasza decyzja była słuszna, za te 400 mln zł różnicy między tańszą ofertą a kosztorysem można zbudować np. obwodnice dwóch małych miast – przekonywał wczoraj Artur Mrugasiewicz z GDDKiA. – Do wiosny chcieliśmy wybrać wykonawcę w nowym przetargu, w którym ceny powinny być niższe. Czy byłoby taniej? Tego już nie sprawdzimy. Po unieważnieniu przetargu tańsze konsorcjum złożyło protest, a po jego odrzuceniu zaskarżyło decyzję do UZP. Wczorajsza decyzja urzędu ostatecznie przecięła spekulacje: zamiast ogłaszać nowy konkurs, należy wybrać wykonawcę spośród uczestników starego.
– Z powodu przewidywanego wzrostu cen robocizny, transportu i energii szanse na obniżenie cen w kolejnym przetargu na trasę były zerowe – mówi rzecznik Budimeksu-Dromeksu Krzysztof Kozioł.
W podobnym tonie wypowiada się Wojciech Tumasz ze Stowarzyszenia Integracji Stołecznej Komunikacji. Ewentualne rozpisanie drugiego przetargu ocenił on jako stratę czasu.