Celem pierwszej tego typu inicjatywy jest doprowadzenie do zamknięcia wszelkich placówek handlowych w niedzielę, jednak nie od razu. Na początek sklepy niezależnie od wielkości mogłyby otwierać się np. tylko w godzinach 9 – 13. – Chcemy pozostawić też 5 – 6 niedziel w roku do dyspozycji gmin, aby same mogły decydować o godzinach ich otwarcia z uwagi na lokalne święta czy festyny. Oczywiście zostaną też niedziele handlowe – mówi Alfred Bujara, przewodniczący sekcji krajowej pracowników handlu NSZZ "Solidarność".
Jego zdaniem ważna jest także akcja informacyjna i mówienie o problemie, aby nakłonić Polaków do dobrowolnego zrezygnowania z robienia zakupów w ten dzień. Przymierze, które powstanie w piątek, ma się wzorować na austriackiej inicjatywie, której udało się przeforsować podobny projekt. Handel w niedzielę jest w różnym stopniu uregulowany w Niemczech, Francji, Belgii czy Włoszech. – U nas też musi do tego dojść. Trudno powiedzieć, czy Polacy dojrzeli już do poparcia takich inicjatyw, ale od czegoś trzeba zacząć – mówi prof. Aniela Dylus z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
– Jesteśmy przeciwko takim projektom, bo ograniczają konkurencję i rozwój rynku. To ekonomiczny absurd, zresztą Polacy chcą robić zakupy w niedzielę – ripostuje Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji. Jak wynika z ubiegłorocznych badań GfK, przeciwko jakimkolwiek ograniczeniom handlu jest co trzeci Polak, jednak ponad połowa popiera zakazy, choć w różnym zakresie – od zamknięcia sklepów we wszystkie dni wolne od pracy, do jedynie w święta.
To kolejne podejście do zakazu handlu w niedzielę. W poprzedniej kadencji Sejmu projekt nowelizacji kodeksu pracy wprowadzający zakaz pracy w ten dzień niezależnie od branży przygotowała LPR. Odrzuciły go wtedy komisje z powodu zbyt wysokich kosztów – według Ministerstwa Pracy tylko w handlu pracę mogłoby stracić 50 – 70 tys. osób – na zasiłki dla bezrobotnych wydatki wzrosłyby o 420 – 590 mln zł, a wpływy z tytułu podatków i składek na ubezpieczenia spadłyby o 545 – 764 mln zł.
Dlatego Sejm przyjął mniej kontrowersyjny zakaz handlu w 12 dni świątecznych w roku, który można łatwo obejść. Co prawda pracownicy muszą mieć tego dnia wolne, ale nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za ladą sklepu stanął właściciel. Wykorzystały to niektóre sieci, takie jak Żabka, która sugerowała swoim ajentom, żeby 1 czy 11 listopada sklepy jednak otworzyli.