Telekomunikacja Polska wprowadziła we wrześniu nowe cenniki usług telefonicznych‚ które określiła jako „przełomowe”. Jednak kiedy TP poważnie modyfikuje ofertę‚ jej konkurenci zwykle muszą robić to samo. Tymczasem na rynku nie wydarzyło się wiele.
– Nasze cenniki weryfikujemy na bieżąco i nie widzimy potrzeby‚ żeby doraźnie reagować na nowe oferty Telekomunikacji Polskiej – mówi Małgorzata Babik‚ rzecznik Netii – drugiego co do wielkości operatora stacjonarnego w Polsce.
TP w nowych ofertach m.in. zrównała stawki na połączenia lokalne i międzymiastowe‚ obniżyła ceny połączeń międzynarodowych i zaoferowała większy pakiet minut wliczonych w abonament (ale poza godzinami szczytu). Zniknęła opłata za inicjację połączenia‚ ale za to trzeba zapłacić za pierwszą minutę połączenia nawet‚ gdy rozmawia się 10 sekund (potem płaci się za każdą sekundę). – Trudno powiedzieć‚ czy nowe taryfy są tańsze czy droższe – wszystko zależy od indywidualnej charakterystyki korzystania z usługi – ocenia Grzegorz Bernatek‚ analityk firmy doradczej Audytel. Kiedy jednak w 2006 r. TP radykalnie obniżyła ceny połączeń z telefonów stacjonarnych na komórki‚ konkurenci jeden po drugim robili to samo. Inaczej straciliby klientów.
Biorąc pod uwagę liczbę abonentów, TP ma 87-proc. udział w rynku stacjonarnym. Według analiz Urzędu Komunikacji Elektronicznej narodowy operator zgarnia 78 proc. pieniędzy‚ jakie płacą za te usługi klienci. W efekcie rządzi rynkiem‚ a konkurenci zwykle powielają jego posunięcia marketingowe.
Tym razem nie reagują aktywnie. – Jedyną istotną zmianą w nowych cennikach TP jest uproszczenie prezentacji taryf oraz obniżenie cen połączeń wykonywanych po wykorzystaniu puli minut wliczonych w abonament. Same ceny abonamentów oraz liczba wliczonych w nie minut zasadniczo się nie zmieniły – mówi Karol Wieczorek‚ rzecznik Tele2‚ firmy kupionej przez Netię‚ ale jeszcze działającej samodzielnie.