Ostrą restrukturyzację zapowiada nowy prezes stoczni Roman Kraiński. Analizy sytuacji w spółce i program naprawy mają być gotowe w najbliższych tygodniach. Efekty przebudowy — w tym redukcja załogi — w tym roku.
— Stocznia zachowała strukturę z czasów gdy ogromne były potrzeby armii. Teraz zacznie się dopasowywanie państwowej spółki do zupełnie zmienionego rynku — mówi Kraiński. Przedsiębiorstwa, które zatrudnia ponad 1300 pracowników i może oferować unikalne usługi w dziedzinie budowy i modernizacji morskich systemów bojowych, mimo licznych prób dotąd nie udało się zreformować. O doprowadzenie firmy na krawędź upadłości obwiniali się zwykle na przemian menadżerowie i wpływowe w stoczni organizacje związkowe.
Najpierw jednak ministrowie obrony i skarbu muszą uzgodnić swoje zamiary względem stoczni. — Potrzebujemy sprawnej firmy, która obsłuży Marynarkę Wojenną — mówi Zenon Kosiniak-Kamysz wiceminister obrony narodowej ds zakupów i modernizacji. MON odgrzewa więc pomysł by ze stoczni wykroić wojskową spółkę o wąskiej specjalizacji. Agencja Rozwoju Przemysłu, która ma 99 proc. udziałów przychylnym okiem spogląda na propozycję resortu obrony aby podzielić firmę na część produkującą na potrzeby wojska i cywilną. Ta druga z kolei zostałaby podzielona na jednostki biznesowe, które zachowałyby koncesje do produkcji wojskowej, ale działały nie tylko na potrzeby projektów zamawianych przez MON, lecz szukały również zamówień na rynku. W nich mogliby zostać zatrudnieni pracownicy nie zajmujący się produkcją na potrzeby armii.
- Czekamy teraz, aż MON przedstawi część przychodową planu, czyli możliwości jego finansowania — mówi „Rz” wiceprezes ARP Jacek Goszczyński. — To bardzo istotne, bo Agencja nie może zasilać stoczni pomocą publiczną.
Prezes Kraiński twierdzi, że stoczni potrzebny jest cywilny bufor, który amortyzowałby nieregularne zlecenia polskiej marynarki. — Myślimy nie tylko o kooperacji przy budowie statków w innych stoczniach kraju ale też o eksportowych kontraktach związanych z projektami wojskowymi. Budowa nawet niewielkich okrętów patrolowych jest zdecydowanie bardziej dochodowa od produkcji ogromnych jednostek transportowych — mówi szef SMW.