Pieniądze już dawno powinny być wpłacone do skarbu państwa twierdzi przedstawiciel gdyńskiej Solidarności Ryszard Subocz. Według niego dziwne jest także zachowanie ministra skarbu, który nie osiągnął żadnego sukcesu, ale za to doprowadził do zmniejszenia zatrudnienia w stoczniach.

- Nawet jeśli inwestor wpłaci pieniądze, uruchomienie produkcji w stoczni nie będzie łatwe - powiedział związkowiec - budowa statków jest procesem długotrwałym, wymagającym dużego zaangażowania.

Pierwotnym terminem wpłaty za stocznie był 21 lipca, jednak inwestor zwrócił się z prośbą o przesunięcie terminu tłumacząc się koniecznością przeprowadzenia dodatkowego audytu. Stocznie w Gdyni i Szczecinie wycenione zostały na 380 milionów złotych.

Jeżeli zaległości nie zostaną uregulowane rząd będzie zmuszony uruchomić prawo upadłościowe. W takim wypadku pracę straci 8 tysięcy osób.

W razie niepowodzenia sprzedaży stoczni premier zapowiedział, że minister skarbu pożegna się ze stanowiskiem.