Koncern jest skłonny zwiększyć swój udział w środkach finansowych niezbędnych dla sanacji jego europejskiej filii, najważniejszej jego działalności w Europie — stwierdził dziennik w wersji elektronicznej powołując się na osoby związane z tą sprawą. Według nich, GM uważa, że może to okazać się konieczne dla otrzymania pomocy od rządu niemieckiego. Na Berlin przypadłoby 1,5 mld euro z łącznej pomocy 2,7 mld.
Niemcy wątpią jednak w skuteczność planu restrukturyzacji przygotowanego przez GM. Berlin był gotów dać 4,5 mld euro kanadyjskiej Magnie i rosyjskiemu Sbierbankowi, bo liczył, że uchroni fabryki w Niemczech od redukcji zatrudnienia. GM zrezygnował w listopadzie ze sprzedaży filii, a we własnym planie przewiduje likwidację w Niemczech prawie 4 z 24,3 tysiąca etatów. Koncern przeznaczył na sanację 600 mln euro i stara się o pomoc 2,7 mld. Niemcy uważają, że GM powinien zwiększyć swój wkład.
Minister gospodarki Rainer Brüderle ponownie wskazał na niebezpieczeństwo wyścigu do subwencji. W wywiadzie dla miesięcznika „Focus” stwierdził: „Grozi nam teraz, że różne kraje europejskie będą szykować plany pomocy bez żadnej koordynacji i dojdzie ze strony Opla do wyścigu o subwencje”.
Niemcy chcą, by Komisja Europejska zaopiniowała plan restrukturyzacji Opla, zanim sami zadecydują o swej pomocy. Nowy komisarz ds. konkurencji Joaquin Almunia poinformował tymczasem wszystkie kraje, gdzie Opel ma fabryki, że Bruksela zajmie się oceną planu, kiedy kraje te podejmą decyzje o pomocy.
Szef Opla, Nick Reilly zapewnił z kolei w wywiadzie dla Bild am Sonntag”, że nie rozumie tej debaty o pomocy publicznej: koniec końców, Opel to firma europejska i zwróciliśmy się o pomoc dla niej do rządów europejskich — stwierdził.