[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2010/05/05/andrzej-krakowiak-do-budowy-drog-potrzeba-cudu/]Skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Niedługo potem zaczęły się pojawiać obietnice. Razem z tą z punktu widzenia kierowców najważniejszą: zbudujemy ponad 2 tysiące kilometrów dróg ekspresowych i tysiąc kilometrów autostrad, która, wbrew zdrowemu rozsądkowi, nie została od razu wyśmiana. Przeciwnie, zaczęto mówić i pisać o tym, jak to Polacy potrafią się zmobilizować w czasie próby.

Po przejęciu władzy przez koalicję PO – PSL nowy rząd wylał na rozgrzane głowy kubeł, wydawało się wtedy, lodowatej wody. Liczba kilometrów dróg ekspresowych, które powstaną przed Euro 2012, skurczyła się nagle o połowę. Kierowcy byli rozczarowani, ale doceniono racjonalne podejście do planowania i niechęć do obiecywania gruszek na wierzbie. Mimo wszystko przygotowania do Euro miały stać się przecież dla Polski prawdziwym skokiem cywilizacyjnym.

Minęło kilkanaście miesięcy i wiadomo już, iż te „racjonalne” plany też były skrojone ponad naszą miarę. Kto wie, może za pół roku wyjdzie na jaw, że i najnowsze prognozy dalekie są od prawdy. Szkoda by jednak było, gdyby w lipcu 2012 roku się okazało, że jedynym widocznym efektem organizacji w Polsce imprezy są nowe stadiony. Tym bardziej że jeśli poziom polskiej piłki nie poprawi się radykalnie, ich wypełnienie będzie graniczyło z cudem.

A my wrócimy do budowania dróg po staremu, czyli w tempie, jakie znamy z ostatnich 20 lat. I dopiero wtedy naprawdę przegramy Euro 2012, bez względu na to, co się wcześniej stanie na boiskach.