Choć rosyjski Sbierbank to spółka publiczna i państwowa (miała m.in. uczestniczyć w przejęciu Opla od GM), to akcjonariusze nie znajdą w jej raportach wynagrodzenia prezesa Hermana Grefa, które określono jako „poufne”. Nie spodobało się to Aleksiejowi Nawalnemu, który złożył pozew do moskiewskiego sądu arbitrażowego o ujawnienie tych danych.
Ten akcjonariusz Sbierbanku, absolwent prawa oraz Akademii Finansów przy rządzie Federacji Rosyjskiej, posiada także akcje innych rosyjskich spółek i od kilku lat walczy, by w Rosji prawa akcjonariuszy zaczęły być przestrzegane.
[wyimek][srodtytul]1 mln dolarów[/srodtytul] zarobił w I kw. 2010 r. zarząd Sbierbanku [/wyimek]
To, że jest inaczej potwierdzają wyniki rankingu konkurencyjności 133 krajów świata (The Global Competitiveness Index 2009 – 2010) autorstwa Światowego Forum Ekonomicznego (WEF). Pod względem ochrony praw mniejszościowych akcjonariuszy Rosja zajmuje szóste miejsce od końca. Lepiej jest nawet w Burundi i Czadzie. – Sądy biorą u nas stronę koncernów, bo we władzach największych spółek zasiadają bardzo wpływowi członkowie rządu. Wierzę, że jeżeli wygram choć jedną sprawę, to do sądu z podobnymi pozwami pójdą setki mniejszościowych akcjonariuszy – tłumaczył Nawalny.
Płace szefów Sbierbanku budzą w Rosji emocje. 13-osobowy zarząd zainkasował w minionym roku prawie 424 mln rubli (14,1 mln dol.). Nie wiadomo, ile z tego otrzymał prezes. W tym roku bank wykupił polisę na 100 mln dol. , która ma chronić przed ewentualnymi roszczeniami akcjonariuszy, a co za tym idzie, stratami banku wynikłymi z błędnych decyzji prezesa i zarządu. W piątek Sbierbank podał, że w I kw. płace zarządu spadły dwukrotnie w ujęciu rocznym. Szefowie zainkasowali bez bonusów ponad 30 mln rubli (1 mln dol.).