Bułgaria krzyżuje rosyjskie plany gazowe

Władze w Sofii chcą się wycofać z projektu budowy ropociągu i elektrowni atomowej, na które liczy Kreml

Publikacja: 14.06.2010 04:28

Bułgaria miała odegrać istotną rolę w przynajmniej dwóch – z uznawanych przez Rosję za strategiczne – europejskich projektach energetycznych otwierających nowe drogi eksportu surowców. Pierwszy to rurociąg łączący Bułgarię i Grecję (Burgas – Aleksandroupolis) do transportu 35 – 50 mln t ropy rosyjskiej rocznie, drugi to gazociąg South Stream z Rosji przez Morze Czarne do Włoch i południowej Europy. Jednak wygłoszone w ostatnich dniach oświadczenia i opinie premiera Bułgarii Bojko Borisova i jego rządu wskazują na to, że kraj ten może w ogóle nie wziąć udziału w planowanych przez Rosjan inwestycjach. Co więcej, władze w Sofii wstrzymują realizację nowej elektrowni atomowej w Belem, na udział w której tak bardzo liczył rosyjski Rosatom; Rosjanie byli gotowi objąć niemal połowę udziałów w tym przedsięwzięciu i udzielić 2 mld dolarów pożyczki.

Szef rządu zapowiedział najpierw, że projekt ropociągu bułgarsko-greckiego zagraża środowisku, i spotkał się ze sprzeciwem mieszkańców, bo Burgas to jeden z najbardziej znanych czarnomorskich kurortów. Potem agencji Itar-Tass Borisow powiedział, że projekt ten jest nieopłacalny, a ostateczna decyzja o udziale w nim zostanie podjęta, gdy będą gotowe analizy wpływu na środowisko. Natomiast w sobotę na konferencji w Sofii wiceminister spraw zagranicznych Marin Rajkov mówił wręcz, że dla jego kraju priorytetem jest promowany przez Unię Europejską gazociąg Nabucco.

Tymczasem rosyjski Gazprom oczekuje zaangażowania Bułgarii we własny projekt South Stream, powszechnie przez ekspertów uważany za konkurencyjny wobec Nabucco. Wiceminister bułgarski mówił o South Stream jako o projekcie, który wzbudza wiele wątpliwości. Zapewnił, że powiązanie bułgarskiej polityki energetycznej z unijną to „znak firmowy” obecnego rządu.

[wyimek]

1,5 mld euro ma kosztować ropociąg łączący Bułgarię z Grecją[/wyimek]

Jego wypowiedzi pojawiły się dwa dni po tym, jak na kongresie w Cannes szef Gazpromu Aleksiej Miller zapewniał, że budowa South Stream może ruszyć w 2013 r. i zakończyć się w 2015 r. Rosjanie byli bowiem pewni, że osiągnęli już niezbędne porozumienia z krajami, do których ma docierać South Stream.

Próby zmiany bułgarskiego stanowiska może się podjąć włoski premier Silvio Berlusconi, który w niedzielę przybył do Sofii na urodziny Bojko Borisova. Włoski potentat gazowy ENI jest obok Gazpromu głównym uczestnikiem projektu South Stream.

Bułgaria miała odegrać istotną rolę w przynajmniej dwóch – z uznawanych przez Rosję za strategiczne – europejskich projektach energetycznych otwierających nowe drogi eksportu surowców. Pierwszy to rurociąg łączący Bułgarię i Grecję (Burgas – Aleksandroupolis) do transportu 35 – 50 mln t ropy rosyjskiej rocznie, drugi to gazociąg South Stream z Rosji przez Morze Czarne do Włoch i południowej Europy. Jednak wygłoszone w ostatnich dniach oświadczenia i opinie premiera Bułgarii Bojko Borisova i jego rządu wskazują na to, że kraj ten może w ogóle nie wziąć udziału w planowanych przez Rosjan inwestycjach. Co więcej, władze w Sofii wstrzymują realizację nowej elektrowni atomowej w Belem, na udział w której tak bardzo liczył rosyjski Rosatom; Rosjanie byli gotowi objąć niemal połowę udziałów w tym przedsięwzięciu i udzielić 2 mld dolarów pożyczki.

Biznes
Polska kupi tysiące procesorów AI. Inwestycja warta nawet 5 mld zł
Biznes
EBI trzykrotnie zwiększa pulę środków na obronę Europy
Biznes
Raport NIK: Kryzys w NFZ, dostęp do opieki medycznej coraz gorszy
Biznes
Porozumienie USA–Chiny, ekspansja Nvidii w Europie, nowy podatek na horyzoncie