Władimir Litwinienko szef rady nadzorczej rosyjskiego producenta nawozów Fosagro, wystąpił do premiera Putina o pomoc w kupnie pakietu kontrolnego kanadyjskiego PotashCorp (obtory w I półroczu 3,15 mld dol. zysk netto 921 mln dol.). Argumentuje, że transakcja pozwoli Rosji kontrolować 70 proc. światowego rynku nawozów sztucznych. A to, jak cytują list „Wiedomosti”: „może być poważnym geopolitycznym instrumentem w rękach władz kraju”. Fosagro sam nie ma dostatecznie dużo pieniędzy, by Pothas kupić. Jego właścicielem prawdopodobnie jest senator Andriej Guriew.

W 2009 r firma miała obrót 57 mld rubli (1,85 mld dol.) i zysk netto 10 mln rubli (300 mln dol.) Ale jak pisze do Putina Litwinienko, Fosagro już porozumiała się z bankami Kanady, o sfinansowaniu polowy transakcji. Jej gwarantem byłby rosyjski rząd. Fosagro resztę pieniędzy chce uzyskać ze Sbierbanku Wartość rynkowa Potash w końcu tygodnia wynosiła 43 mld dol. (jeszcze trzy lata temu 180 mld dol.). W sierpniu rada nadzorcza koncernu odrzuciła ofertę największej wydobywczej firmy świata - australijsko-brytyjskiego BHP Billiton.

Dawała ona za 100 proc. akcji 38,6 mld dol. Billiton z zakupu nie zrezygnował. Ogłosił ofertę wykupu dla akcjonariuszy. Jej termin upływa 18 listopada. Tym tygodniu dostał zgodę kanadyjskiego Urzędu ds. inwestycji. Przeciwne są władze prowincji Saskatchawan - w której działa Potash i jeszcze czterech innych prowincji. To zamieszanie sprzyja Rosjanom. Kanadyjczycy postrzegają bowiem zamiary BHP Billiton jako próbę wrogiego przejęcia. Litwinienko ma duże szanse na przychylność Putina. Jest rektorem petersburskiego instytutu górniczego, gdzie pracę doktorską bronił Władimir Putin. W 2000r stanął na czele grupy, która zgłosiła kandydaturę Putina na prezydenta Rosji. W 2004 r był szefem sztabu wyborczego Putina w regionie. Z decyzją Kreml musi się śpieszyć, bo na horyzoncie lada dzień może pojawić się trzeci pretendent - chiński Sinochem.