Zgodnie z ustawą budżetową na 2010 rok wydatki na nowe drogi miały wynosić w 2011 roku 38,6 mld zł, a w roku 2012 – 33,3 mld zł. Tymczasem z informacji, do których dotarła "Rz", wynika, że budżet Krajowego Funduszu Drogowego(KFD), z którego finansowane są inwestycje drogowe w 2011 r., ma wynieść 30 mld zł, w 2012 r. – 23 mld zł.To pieniądze na nowe inwestycje, ale i na obsługę zadłużenia czy wypłaty dla koncesjonariuszy, m.in. dla spółki GTC, która zarządza autostradą A1 z Gdańska do Grudziądza.
- Biorąc pod uwagę wartość podpisanych umów, w ciągu najbliższych dwóch lat nie będziemy wydawać rocznie więcej niż ok. 20 mld zł – mówi Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. Wszystko wskazuje na to, że nie wybudujemy ok. 1200 km dróg i autostrad, które rząd planował zbudować do 2012 roku. Na początku 2008 roku deklarował, że powstanie ponad 3 tys. nowych tras. Pod znakiem zapytania stoi budowa do 2012 r. ok. 60 km autostrady A1 na południu Polski, lubelskiego odcinka trasy ekspresowej nr 17 czy ekspresowej "piątki" między Poznaniem a Wrocławiem. – Nie będzie też autostrady A4 z Rzeszowa do Korczowej czy całego odcinka trasy S7 z z Gdańska do Warszawy – wylicza Wojciech Malusi. – Trwa aktualizacja rządowego programu budowy dróg i autostrad – mówi "Rzeczpospolitej" Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury. – Jego ostateczny kształt będzie znany na przełomie roku. Zależy jednak w dużej mierze od budżetu, jaki przyjmie UE na nadchodzącą perspektywę – dodał.
Ostatnie zdanie w sprawie wysokości planowanych wydatków ma resort finansów. – Do resortu finansów trafił wieloletni plan finansowy KFD – poinformowało "Rz" biuro prasowe resortu. – Musimy teraz sprawdzić, czy minister infrastruktury zmieścił się w przyznanych mu limitach i czy uwzględnił koszty obsługi długu.
Wstępnie na 2013 rok minister finansów zaplanował wydatki na drogi na poziomie 7 mld zł. Dlaczego tak mało? Wiceminister finansów Ludwik Kotecki już wcześniej wyjaśniał, że jednym ze sposobów ograniczenia deficytu finansów publicznych do wymaganego przez Brukselę poziomu 3 proc. PKB będzie ograniczenie wydatków inwestycyjnych. Po 2012 r., czyli po Euro 2012, jego zdaniem nie będą już konieczne tak wysokie nakłady na infrastrukturę.
Zdaniem Marcina Mrowca z Pekao tym bardziej teraz powinniśmy jak najwięcej budować, aby maksymalnie wykorzystać pieniądze z Brukseli. – W kolejnych latach budżety unijne mogą być dla nas znacznie mniej hojne – wyjaśnia. – Jeśli teraz zrezygnujemy z pieniędzy na budowę dróg, mogą one już nigdy do nas nie wrócić.