W PRL deficytowe były sznurek do snopowiązałek i papier toaletowy. Dzisiaj trwają poszukiwania wagonów kolejowych. Zbyt krótkie składy sprowokowały dantejskie sceny na kolei – wchodzenie przez okna i próby blokowania odjazdu pociągu. Obiecano wówczas poprawę w InterCity na święta wielkanocne. Korekta rozkładu jazdy od 1 marca pokazuje, że stanie się to kosztem likwidacji bądź skrócenia wielu połączeń tego przewoźnika. To droga donikąd. W jednym miejscu na chwilę załatamy jako tako problem braku wagonów, ale w innym, rezygnując w ogóle z oferty dla pasażera, przyspieszymy zwijanie się firmy.

Winna jest nie tylko zima, choć IC się do niej nie przygotowało. Zimą stary tabor oczywiście psuje się częściej, ale w wakacje zimy nie było, a składy były także za krótkie. Spośród 2738 wagonów do obsługi grudniowego rozkładu jazdy IC przeznaczyło jedynie 1200 wagonów, z czego część przebywała na naprawach rewizyjnych w zakładach naprawczych. Tymczasem, żeby przyzwoicie obsłużyć klienta, potrzebnych jest 2000 wagonów, z uwzględnieniem 25 proc. rezerwy na wypadek usterek.

W Internecie umieszczono nagrania wagonów odstawionych na bocznice. Stoją tam, bo brakuje środków na naprawy rewizyjne i główne, a co mówić o zakupie nowego taboru. InterCity stało się jedynie zakładnikiem politycznych obietnic, wartych 2,8 mld zł, dotyczących zakupu za trzy lata pociągów Pendolino. Brakuje za to 100 mln zł na naprawy wagonów i lokomotyw potrzebnych klientom już dzisiaj.

Dodając do finansowej nędzy amatorszczyznę w sferze eksploatacji taboru i prognozowania potoków pasażerskich, powstałą na skutek czystki kadrowej, oraz obniżenie poziomu inwestycji, by nie pogarszać wyników spółki, zabrakło rozsądnej polityki taborowej. W grudniowym rozkładzie wzrosła liczba połączeń, choć zagadką było, czym przewoźnik chce je obsługiwać. Po ponad 100 dniach ofertę się redukuje. Spółce nie opłaca się także formować dłuższych, a więc cięższych składów, bo musi wówczas więcej płacić za dostęp do torów. Brakuje zatem i polityki transportowej państwa w tym zakresie. O trosce o pasażera nie wspominając.

Adrian Furgalski, dyrektor programowy Railway Business Forum