OPEC i Międzynarodowa Agencja Energii (MAE) już teraz prognozują spadek tempa wzrostu popytu na ropę. MAE ścięła swoje przewidywania popytu o 300 tys. baryłek dziennie, OPEC o 120 tys. Zdaniem MAE w krajach rozwijających się popyt na ropę wzrośnie tylko o 2,8 proc., w rozwiniętych zaś 0,8 proc.
Obydwie organizacje uzasadniają tę korektę gwałtownym pogorszeniem sytuacji w Europie i coraz większym prawdopodobieństwem recesji. Największy wzrost popytu przyjdzie z Chin, ale – według MAE – stanie się tak tylko wówczas, gdy w tym kraju zapadnie decyzja o wypełnieniu budowanych właśnie zbiorników rezerwowych. David Fyfe, dyrektor departamentu przemysłu i rynków MAE, jest zdania, że łącznie w krajach OECD popyt na ropę spadnie.
Reakcją rynku na prognozę MAE był spadek cen Brenta o 1 proc., do 117,38 dol. za baryłkę. Na razie jednak OPEC, który dostarcza na rynki światowe 40 proc. ropy, pompuje o 1,37 mln baryłek więcej (30,9 mln), niż wskazywałyby na to wyznaczone limity dla członków kartelu. – Zważywszy na nieuchronny spadek tempa wzrostu popytu, rynki energetyczne są dzisiaj dobrze zaopatrzone – uważa Fyfe.
Tymczasem Bill Smead, który zarządza wartym 170 mld dol. funduszem inwestycyjnym Smead Capital Management Corp. z Seattle ocenia, że znaczny spadek cen surowców, w tym ropy naftowej, mogłaby spowodowac recesja w Chinach. Według niego może do niej dojść w 2015 r. Wtedy dojdzie do drastycznej korekty na rynku surowców, które stanieją o 70 proc. W przypadku ropy naftowej spadek cen wyniesie 50 proc., czyli według dzisiejszych notowań za baryłkę Brenta trzeba byłoby zapłacić 56 dol.
Szanse na realizację tego scenariusza Smead ocenia na 30 proc., a miałyby się do tego przyczynić spadające ceny nieruchomości, które pogorszyłyby jakość portfeli kredytowych chińskich banków. – Te banki są niedokapitalizowane. Dotychczas finansowały deweloperów, którzy mieli za zadanie budować bez końca. Teraz budynki są gotowe i nie ma ich komu sprzedać – mówi Smead.