Przy kompletnym braku zainteresowania autami elektrycznymi rynek samochodów hybrydowych radzi sobie coraz lepiej. Według prognoz w tym roku w Polsce można się spodziewać sprzedaży nawet 2 tys. takich pojazdów. Jedną z przyczyn ma być stopniowe dorównywanie cen aut z napędem hybrydowym do cen samochodów z silnikami spalinowymi.
Hybrydowe przyspieszenie zaczęło się od Toyoty, która w ubiegłym roku wprowadziła do sprzedaży hybrydowego Yarisa w cenie porównywalnej do takiego samego modelu z silnikiem Diesla. Japońska marka jest zresztą na polskim rynku pionierem – jej Prius był pierwszą hybrydą na polskich drogach.
Dziś samochody hybrydowe chcą oferować już wszystkie liczące się marki. W rezultacie na drogach obok hybrydowych mercedesów, BMW czy lexusów można spotkać m.in. hybrydowe wersje aut francuskich. Peugeot oferuje dwa takie samochody: w klasie średniej model 508 RXH oraz kompaktowy crossover 3008 Hybrid4. Z kolei Citroen w wersji hybrydowej sprzedaje model DS5. – W ubiegłym roku hybrydowa wersja stanowiła prawie jedną dziesiątą sprzedaży modelu DS5. Sądzimy, że w tym roku mogą się pojawić szanse na poprawienie tego wyniku – powiedziała „Rz" Marta Turska z Citroen Polska.
O rosnącej popularności hybryd świadczą dane Instytutu Samar: jeśli pięć lat temu, tj. w roku 2008, ich sprzedaż wyniosła 351 sztuk, to dwa lata później już 628, by w roku ubiegłym dojść do poziomu 815 tego typu pojazdów. A obecny rok zapowiada się jeszcze bardziej obiecująco. Tylko w pierwszych dwóch miesiącach liczba rejestracji aut hybrydowych urosła bowiem do 233 sztuk.
Eksperci nie mają wątpliwości: – Jeśli chcemy na serio mówić o zmianach w sposobie zasilania aut, to dziś w grę wchodzą tylko hybrydy – twierdzi prezes Samaru Wojciech Drzewiecki. Także według Andrzeja Halarewicza, eksperta z Jato Dynamics, ten segment motoryzacyjnego rynku ma duży potencjał do rozwoju.