Tydzień temu Sturm Ruger opublikował wyniki kwartalne znacznie lepsze zarówno od własnych prognoz jak i przewidywań analityków. Obroty spółki wzrosły rok do roku o 39 procent. W pierwszym kwartale br. liczba kontroli przeszłości potencjalnych nabywców produktów Sturm Rugera przeprowadzana za pośrednictwem National Instant Criminal System (co jest uważane za miarodajny wskaźnik popytu na rynku w USA) zwiększyła się o 46 procent. Inny producent broni Smith & Wesson tylko w lutym zanotował wzrost kontroli o 29,1 proc. porównaniu z analogicznym miesiącem ubr. W ciągu ostatnich trzech lat akcje spółki wzrosły ponaddwukrotnie. W tym samym czasie Sturm Ruger potroił swoją wartość. Po raz pierwszy od dwudziestu lat wzrosła także liczba dealerów, posiadających licencję federalną na handel bronią.
Sprzedaż broni zwykle idzie w górę w czasie rządów prezydentów z Partii Demokratycznej. Tym razem jednak dyskusja nad ograniczeniem dostępu do broni po ubiegłorocznych masakrach w Aurora (Kolorado) i Newtown (Connecticut) wyśrubowała popyt do rekordowego poziomu. Sturm Ruger nie jest w stanie sprostać wszystkim zamówieniom. Opóźnienia w ich realizacji sięgały na koniec ubr. 1,5 miliona sztuk broni, co stanowi ekwiwalent dziewięciomiesięcznej produkcji.
Amerykanie zaczęli kupować broń, gdy prezydent Barack Obama zaczął lobbować za zakazem sprzedaży broni szturmowej oraz dużych magazynków do broni półautomatycznej. Prezydent opowiada się także za jednolitym systemem sprawdzania przeszłości kryminalnej i medycznej wszystkich nabywców oraz wprowadzeniem ostrych kar za sprzedaż broni osobom nieuprawnionym. Projekt ustawy przepadł jednak w Senacie z powodów proceduralnych.
W miniony weekend podczas corocznego zebrania Krajowego Towarzystwa Strzeleckkiego (National Rifle Association - NRA) poinformowano, że liczba jego członków przekroczyła właśnie próg pięciu milionów. "To beprecedensowy wzrost. Kiedy zakończymy walkę o wolność NRA będzie liczyło 10 milionów" – mówił wiceprezes organizacji Wayne LaPierre. Przypomniał także, że po ostatnim ataku terrorystycznym w Bostonie wzrosło zainteresowanie kupnem broni palnej w Massachusetts, uważanym za ostoję zwolenników ograniczania dostępu do broni.