W niektórych przypadkach są one tańsze nawet ponad 30 proc. niż jeszcze kilka dni temu. – Kampania jest zaplanowana na mniej więcej 2 miesiące, jednak stale będziemy pokazywać klientom, że nasze ceny są wyjątkowo konkurencyjne – mówi Michał Sikora, rzecznik Tesco Polska. Firma podaje, że w przypadku produktów z najpopularniejszych kategorii, jak bułki, jogurty czy wody ceny spadły o 10 proc.
Sama kampania nie jest na rynku niczym nadzwyczajnym, ale skala obniżek na części konkurentów zrobiła wrażenie. Dodatkowo Tesco po raz kolejny wprost uderza w sieci dyskontowe, które uchodziły dotąd za najtańsze na rynku. Podczas poprzedniej takiej kampanii w 2009 r. Tesco wprost porównywało swoje ceny z podobnymi towarami dostępnymi w Biedronce czy Lidlu. Ta ostatnia firma skierowała nawet do sądu pozew, twierdząc, iż brytyjska sieć stosuje nielegalne formy reklamy. Choć w pierwszej instancji Lidl wygrał, sąd apelacyjny oddalił jego zastrzeżenia.
– Dziś to zupełnie normalna sytuacja: sieci albo obniżają ceny, albo inwestują w inne sposoby obniżenia kosztów dla klientów, np. poprzez różnego typu darmowe dodatki do kupowanych produktów czy poprawę jakości obsługi, przyspieszenie obsługi na kasach itd. – mówi Andrzej Faliński, dyrektor generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji.
Jednak konkurencja, widząc takie kampanie, nigdy nie pozostaje dłużna. Tym bardziej, jeśli z badań wynika, że dla 77 proc. polskich konsumentów głównym kryterium wyboru produktów są ceny, dlatego akcje reklamowe bazujące na przekazie, iż w danej sieci jest teraz dużo taniej, mogą mieć spory efekt.
– Dziś każdy obniża ceny, jednak tak szeroka kampania Tesco nie pozostanie bez echa. Sytuacja na rynku jest fatalna, dlatego walka o klientów robi się coraz ostrzejsza – mówi szef jednej z większych sieci handlowych w Polsce.