Jeśli rządowi nie uda się przekonać urzędników w Brukseli, by pieniądze z Unii nadal trafiały na modernizację i budowy sieci dróg gminnych i powiatowych, grozi nam transportowy paraliż i pogłębienie podziału na Polskę A i B.
W latach 2007 – 2013 samorządy mogły się ubiegać o wsparcie Brukseli na tego rodzaju inwestycje. Przeznaczyły na budowę i przebudowę ok. 8,5 tys. km dróg powiatowych, gminnych i wojewódzkich ok. 17,2 mld zł. Nawet mimo tych kwot stan tych tras, których sieć liczy ok. 360 tys. km, w większości jest bardzo zły lub tragiczny. Ale może być jeszcze gorzej.
– Komisja Europejska stwierdziła, że takie drogi nie będą mile widzianymi inwestycjami przeznaczonymi do współfinansowania z nowej perspektywy unijnej – mówi „Rz" Patrycja Wolińska-Bartkiewicz, wiceminister transportu odpowiedzialna za dotacje unijne. – Urzędnicy nie wymienili wprost kategorii dróg, jednak przedstawiony opis właśnie wskazuje na trasy lokalne. Będziemy zabiegać, by urzędnicy zmienili zdanie – dodaje wiceminister. Przyznaje jednak, że będzie to niezmiernie trudne zadanie. Takie propozycje Komisji to efekt zmiany priorytetów Brukseli. Na nadchodzące lata wsparciem ma zostać objęty jedynie transport miejski i kolejowy, a także autostrady oraz trasy ekspresowe.
Władze samorządowe są bardzo zaniepokojone. Józef Sebesta, marszałek opolski, przyznaje, że chciał przeznaczyć część środków UE na modernizacje swoich dróg, bo ich sieć jest największa, a stan – najgorszy. – Powiaty, odmiennie niż gminy, nie mają własnych dochodów, a tylko subwencje i dotacje, dlatego możliwość skorzystania ze wsparcia unijnego była i jest szalenie istotna – dodaje Marek Tramś, prezes Związku Powiatów Polskich, starosta polkowicki. Dobra jakość dróg lokalnych to według ekonomistów jeden z podstawowych warunków ułatwiających inwestowanie na terenie danej gminy, a tym samym tworzenie nowych miejsc pracy.
Decyzja UE uderzy nie tylko w samorządy, ale także w najmniejsze, głównie polskie, firmy zajmujące się realizacją takich kontraktów transportowych.