Sprawa wydaje się dziwna, bo nie dosyć, że Turkish Airlines zostały zaskoczone decyzją niemieckiego partnera, to wszelkie joint venture, łącznie z czarterową linia Sun Express miały błogosławieństwo na najwyższym szczeblu tak niemieckim, jak i tureckim. Oczywiste jednak było, że linia turecka, która miała znacznie większe możliwości rozwoju, niż Grupa Lufthansy bardziej korzystała z umowy, niż Niemcy. Przy tym data 29 marca oznacza, że Niemcy chcą utrzymać bliskie kontakty z tureckim przewoźnikiem do końca zimowego „dołka" w przewozach.
Przy tym turecki komunikat dotyczący oświadczenia Lufthansy jest co najmniej dziwny. „Turkish Airlines nieustannie rozwijają się dzięki doskonałej jakości usług i rozbudowanej siatce. Działając z poszanowaniem zasad uczciwej konkurencji na całym świecie nieustannie doskonalą swój serwis. Swoje usługi oferują również wszystkim pasażerom Star Alliance. W tym kontekście powinny być także postrzegane usługi wspólnych rezerwacji oraz uczestnictwo w programach lojalnościowych Stara ". Trochę jest to typowy korporacyjny bełkot, ale z zaowalowanej formy wynika wyraźnie, że sprawa została postawiona na ostrzu noża. Oświadczenie kończy się już otwartym i bezpośrednim wezwaniem Lufthansy do ponownego przemyślenia podjętej decyzji.
Zdaniem analityków oznacza ono nic innego, jak gotowość Turków do wyjścia ze Star Alliance, zaś Lufthansa, ich zdaniem zdecydowała się na tak drastyczny krok wobec partnera, bo nieustannie z nim przegrywała, zwłaszcza nie nadążając z rozbudową siatki i wypełnianiem samolotów w takim tempie, jak to robili Turcy. Odejście Turków ze Stara byłoby bardzo niekorzystne dla pasażerów posiadających karty lojalnościowe, bo nie ma żadnej innej linii, która posiadałaby tak rozbudowaną siatkę w Azji Wschodniej, na Bliskim Wschodzie oraz w Afryce.
Że coś jest „na rzeczy" można się było również zorientować po tym, że od dobrych kilku tygodni Niemcy coraz cieplej zaczęli się wyrażać o swoim największym dotychczas wrogu — dubajskich liniach Emirates, który skutecznie podbierał Lufthansie pasażerów latających do Azji i Australii. Teraz niemiecka retoryka wobec Emirates wyraźnie się zmieniła, słychać nawet stwierdzenia o możliwej współpracy.
I jeszcze kolejna wątpliwość, jak to się stało, że przy takim napięciu na linii Stambuł-Kolonia (w tych miastach mieszczą się centrale przewoźników) prezes Turkisha, Temel Kotil został wybrany przewodniczącym Stowarzyszenia Linii Europejskich (AEA). Bez wsparcia Lufthansy nie byłoby to możliwe. Czyżby Niemcy chcieli zająć Kotila czymś innym, nie tylko zarządzaniem linią.