Eurodeputowani ogromną większością głosów przyjęli nowe unijne prawo o ochronie danych osobowych. Sprawa nie jest jeszcze przesądzona, bo rozporządzenie wymaga akceptacji większości państw członkowskich. Ale już teraz firmy biją na alarm. – Nowe prawo jest przesadnie nakazowe. Ograniczy możliwości korzystania z danych, co stłumi innowacje w europejskiej gospodarce cyfrowej – oświadczyła organizacja DigitalEurope.
Podobnie krytyczna jest Business Europe, najważniejsza federacja europejskich przedsiębiorców prywatnych. – Ten projekt nie zapewnia właściwej równowagi – powiedział Markus Beyrer, dyrektor generalny BE. Obie organizacje zaapelowały do rządów o zmiany.
Pokłosie afery
Nowe prawo o ochronie danych osobowych to dla eurodeputowanych znakomita okazja pokazania się przed wyborami w maju jako obrońcy praw Europejczyków przed szpiegowaniem ze strony amerykańskiej NSA. Rozporządzenie w swojej treści zawdzięcza wiele aferze wywołanej przez Edwarda Snowdena, byłego współpracownika NSA, który ujawnił, jak amerykańska agencja zmuszała firmy internetowe do przekazywania im danych o klientach.
W myśl nowego prawa będzie to niemożliwe. Bo każda firma działająca w Europie, nawet jeśli będzie to amerykański Google czy Facebook, nie będą miały prawa przekazywać takich danych do krajów trzecich. Staną przed poważnym dylematem, bo z kolei NSA obliguje je do tego.
Celem prawa jest lepsza ochrona prywatności internautów w dobie gospodarki cyfrowej. Obecnie obowiązujące przepisy pochodzą z 1995 r. i wszyscy wiedzą, że nie przystają do nowej ery technologicznej. Nowe wprowadzają m.in. prawo do bycia zapomnianym, czyli całkowitego wykreślenia danych osobowych przez dostawcę usług. Umożliwi też przenoszenie danych między dostawcami. Firmy będą mogły przetwarzać dane, ale będzie to obłożone wieloma restrykcjami.