Niedopalone cygaro lub obraz Picassa albo tylko wizytówkę kogoś mało znaczącego wynosi się z Domu Aukcyjnego Sotheby's. Posłowie i lobbyści przesłuchujący szefową Urzędu Komunikacji Elektronicznej (UKE) na okoliczność zbliżającej się aukcji częstotliwości z zakresu 800 i 2600 MHz (LTE) nie byli przekonani, czy właśnie czysto wolnorynkowe zasady powinny nią kierować. Wszyscy są zgodni natomiast, że w aukcji LTE dzielone będą rodowe srebra.
Jutro (19 marca) upływa termin wyznaczony przez UKE na przesyłanie stanowisk nt. kształtu aukcji częstotliwości LTE. Regulator podchodzi do tematu drugi raz w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Choć konsultacje już raz się odbyły, a aukcja była ogłoszona, to w ostatnim momencie – tuż przed złożeniem wstępnych ofert – z powodu błędu ludzkiego została odwołana i ogłoszona ponownie.
Wszyscy są chętni
Czego należy się spodziewać po opiniach, które wpłyną tym razem do Urzędu Komunikacji Elektronicznej? Orange Polska komentarzy nie udziela. Milczy T-Mobile Polska. Telekomy te zaliczane są do grupy podmiotów, którym zależy na szybkim i sprawnym przeprowadzeniu aukcji. Nie krytykowały specjalnie dokumentacji aukcyjnej przy pierwszym podejściu regulatora do aukcji. Zapewne nie będą tego robić i teraz.
– Nasze stanowisko jest niezmienne: postulujemy realizację koncepcji jednej, wspólnej sieci. Jest to najlepsze rozwiązanie dla operatorów, ale przede wszystkim dla klientów. Koncepcja ta ma jedną generalną zaletę: wszyscy operatorzy mają równe szanse – mówi Tomasz Matwiejczuk, rzecznik Zygmunt Solorza-Żaka, właściciela Polkomtelu.
– Nie będzie jednak naszej zgody na warunki, w których dwóch operatorów pozyskuje większość częstotliwości, udając, że ze sobą nie współpracuje. Uważamy, że już czas najwyższy, aby regulator dostrzegł współpracę Orange i T-Mobile i przestał traktować je jako podmioty oddzielne – współkorzystające już z częstotliwości 900, 1800 oraz – co niemal pewne po aukcji – 800 MHz – dodaje Matwiejczuk.