Brytyjski operator łączności proponuje bezpłatne przesyłanie sygnałów o pozycji wszystkich samolotów linii lotniczych na świecie. Zrobił to przed nadzwyczajnym posiedzeniem Międzynarodowej Organizacji Lotnictwa Cywilnego ICAO w Montrealu, poświęconym sprawie nadzoru lotów komercyjnych.
„Dla szerokich rzesz społecznych jest niezrozumiałe, że samolot może po prostu zniknąć" — stwierdza raport Unii Europejskiej i domaga się ulepszenia obserwacji samolotów w locie. Radary lotnictwa cywilnego pokrywają obecnie jedynie stały ląd, bez oceanów. Trudne poszukiwania wraku samolotu Air France, który w 2009 r. spadł do Atlantyku po starcie z Rio de Janeiro do Paryża, wykazały znaczenie takiej obserwacji nad akwenami.
Francuskie biuro ds. wyjaśniania i analizowania katastrof lotniczych BEA zaproponowało w raporcie z grudnia 2009 najprostsze rozwiązanie, polegające na regularnym nadawaniu informacji o wysokości, prędkości, kierunku i pozycji GPS za pośrednictwem anten satelitarnych zainstalowanych już w samolotach liniowych. To samo proponuje Inmarsat.
Inmarsat utworzona 35 lat temu jako organizacja międzyrządowa dla zapewnienia łączności satelitarnej w transporcie morskim została sprywatyzowana pod koniec lat 90., ale zachowała tę samą jakość usług i dyspozycyjność sieci swych satelitów. Przekazuje nadal bezpłatnie sygnały alarmowe statków, a jej satelity geostacjonarne pokrywają niemal całą Ziemię, poza strefami podbiegunowymi.
Niemal wszystkie samoloty dalekiego zasięgu posiadają już anteny brytyjskiej firmy. To właśnie sygnały samolotu malezyjskiego do satelity Inmarsatu pozwoliły zawęzić strefę poszukiwań na Oceanie Indyjskim.