Bardziej istotnym problemem jest niesprawiedliwy podział tej pomocy – podkreślił, zapowiadając walkę o zmianę tych zasad.
„Kwota jest istotna, ale ta kwota jest kwotą startową. To nie jest kwota z funduszy rolnych, ale z rezerwy ogólnej, więc jestem przekonany – tak, jak zapewniali mnie i komisarz Ciolos i komisarz ds. handlu - że jeśli te środki zostaną wyczerpane, będą uruchomione nowe" – powiedział minister Sawicki, który w niedzielę brał udział w uroczystościach dożynkowych w Pilchowcach (Śląsk).
Jak zaznaczył „gorszą i bardziej niesprawiedliwą" sprawą jest kwestia podziału tych środków - proponowana kwota dla rolników zorganizowanych, mających grupy i organizacje producenckie jest wyższa niż dla niezorganizowanych rolników indywidualnych. To uderza w polskie rolnictwo, które nie jest tak zorganizowane, jak w innych krajach UE. „Na pewno na taki system dzielenia rolników nie będziemy się godzili" – podkreślił Sawicki.
„To jest rzecz niedopuszczalna, będziemy jeszcze interweniowali na poziomie Komisji Europejskiej, bo w przypadku podobnego zjawiska, kataklizmu Escherichia Coli w 2011 r. polscy rolnicy dostali takie same dopłaty jak rolnicy francuscy, holenderscy, niemieccy. Nie ma żadnej przeszkody, by Agencja Rynku Rolnego zastępowała organizacje producenckie, które powoli powstają, ale na to potrzeba czasu. Tamte państwa tworzyły je przed 60 lat, my dopiero zaczynamy" – mówił minister.
W opinii Sawickiego skutki embarga rosyjskiego da się oszacować dopiero w marcu-kwietniu przyszłego roku. Dopiero wówczas będzie wiadomo, na ile rolnicy dotąd eksportujący produkty na rynek rosyjski zdołają się znaleźć nowe rynki zbytu. „Jesteśmy w wielu miejscach obecni, mamy pozwolenia fitosanitarne i weterynaryjne, natomiast z racji bliskości rosyjskiego rynku część eksporterów rzeczywiście lokowała te produkty na rynku rosyjskim" – wskazał.