Ministerstwo Gospodarki odpowiedzialne za przygotowanie polityki energetycznej Polski do 2050 r. zapowiada, że dokument będzie gotowy po zakończeniu szczytu klimatycznego w Paryżu zaplanowanego na jesień. Tak, by mogła ona uwzględniać ewentualne tam podjęte decyzje w zakresie redukcji emisji dwutlenku węgla.
Poza tym opracowując dokument, polskie władze biorą pod uwagę ustalenia Unii Europejskiej, czyli cele Polityki Energetyczno-Klimatycznej 2030, przyjęte przez unijnych przywódców na październikowym szczycie 2014 roku, wśród których jest ograniczenie emisji dwutlenku węgla o 40 proc. oraz wzrost udziału energii ze źródeł odnawialnych do 27 proc. w bilansie Unii Europejskiej (ale nie jest to obowiązkowe dla każdego z państw Wspólnoty).
W opinii profesora Władysława Mielczarskiego z Politechniki Łódzkiej niezależnie od decyzji UE powinniśmy jako kraj prowadzić własną politykę energetyczną. – Skoro Hiszpania w 2008 r. zdecydowała się na subsydiowanie energetyki konwencjonalnej w celu zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego, nie pytając o zgodę Komisji Europejskiej, to dlaczego nie skorzystać z tych doświadczeń – dodał.
Cywilizacyjny projekt
Zdaniem profesora Jana Popczyka z Politechniki Śląskiej w Gliwicach Polska nie ma możliwości prowadzenia zupełnie odrębnej polityki energetycznej w ramach Unii Europejskiej jako kraj członkowski.
– Trzeba wreszcie dostrzec, że przebudowa energetyki wynikająca z polityki klimatycznej jest projektem cywilizacyjnym i tym, którzy ją zrealizują, przyniesie korzyści – powiedział „Rz". I dodał, że jednym z największych błędów rządu były ustępstwa wobec korporacji energetycznych, które dążą do utrzymania stanu posiadania.