Z danych GUS wynika, że to Chiny są największym eksporterem zegarków na nasz rynek. Wartość czasomierzy trafiających do Polski z tego kraju rośnie też szybciej niż w przypadku importu zegarków ze Szwajcarii. W 2014 r. wartość importu tej kategorii z Chin wzrosłą ponad 26 proc. i przekroczyła 180 mln zł. Z kolei ze Szwajcarii trafiły na nasz rynek zegarki za 148 mln zł, co oznaczało wzrost o ponad 20 proc. Podane wartość dotyczą cen producenta – aby odnosić je do poziomów rynkowych trzeba pomnożyć przynajmniej przez dwa, a nawet trzy.
To zegarków z Chin nie ma co szukać w ofercie wiodących sieci jubilerskich w naszym kraju. Sieć Apart zaznacza, że skupia się na produktach szwajcarskich, a najniższa cenowo półka zegarków wyposażona jest w mechanizmy z Japonii. Podobnie wygląda to w przypadku firmy Zibi, prowadzącej salony Euro Time czy Time Trend.
- Prowadzimy import z USA i Szwajcarii, ale z Chin nie mamy żadnego dostawcy. Nawet najtańsze zegarki z naszego asortymentu, w cenach rzędu kilkudziesięciu złotych, pochodzą z Japonii – mówi Natalia Skrobek z firmy Zibi.
Kopalnią zegarków chińskich są za to sklepy z zabawkami, hipermarkety, a zwłaszcza internet.
– Są tanie, więc nawet jeśli po wyczerpaniu się baterii z nową już nie działają to nikt nie będzie robił tragedii z kilkudziesięciu złotych. Nastolatki chcą mieć nowe rzeczy często, im nie przeszkadza wysoka zawodność chińskich zegarków – mówi jeden z dystrybutorów.