Wojskowy offset jednoczy polskie firmy. Ale i zmusza do nauki

Wojskowe Zakłady Lotnicze WZL1 S.A. są gotowe do utworzenia Autoryzowanego Centrum Serwisowego silników do dostarczanych do Polski czołgów M1A1 i M1A2 Abrams. Odpowiednią umowę wynegocjowali z Amerykanami z Honeywell.

Publikacja: 07.12.2024 10:00

Wojskowy offset jednoczy polskie firmy. Ale i zmusza do nauki

Foto: materiały prasowe

Jednocześnie przygotowują się do umów offsetowych na serwisowanie śmigłowców Boeing AH64E Apache i ich zespołów napędowych GE T700 w ramach umów zawartych przez polski rząd z Amerykanami. Dla firmy, to ogromna szansa na przyszłość.

WZL1, to dwa w jednym

WZL 1 ma zakłady w dwóch lokalizacjach — w Łodzi (wcześniej WZL1) i Dęblinie ( WZL3). W 2011 roku zostały administracyjnie połączone, dopiero teraz funkcjonują jako jeden podmiot w ramach Polskiej Grupy Zbrojeniowej. I jeden zespół.

— Zarządzam firmą w dwóch lokalizacjach. Nie ma w niej kogoś „lepszego”, czy „gorszego”. Chodzi mi o stworzenie podmiotu liczącego się na rynku lotniczym, objętego pełną certyfikacją, który jest w stanie podjąć się każdego dochodowego działania wymagającego znajomości zaawansowanej techniki lotniczej i obronnej. Tylko w ten sposób będziemy w stanie wykonać umowy z programu offsetowego serwisowania śmigłowców Boeing AH64E Apache oraz utworzenia Centrum Serwisowania śmigłowcowych silników GE. A dzięki kompetencjom lotniczym gwarantujemy także serwisowanie silników turbinowych czołgów Abrams. Dwa ogromne offsetowe projekty związane z programem Apache, Centrum Serwisowe śmigłowców Leonardo AW-101 Merlin, czy samolotów szkolno-treningowych Leonardo M-346 „Bielik”, planowane w najbliższej perspektywie uruchomienie Autoryzowanego Centrum Serwisowania silników Honeywell, to przyszłość i rozwój firmy. Z Lockheedem Martinem już wykonujemy program offsetowy WISŁA — mówi prezes WZL 1 SA, Jacek Goszczyński.

Czytaj więcej

Rząd sypie kontraktami. Idą tłuste lata polskiej zbrojeniówki

Wielkie programy offsetowe, to dopiero przyszłość

Zakłady w Łodzi i w Dęblinie łącznie zatrudniają ok 800 pracowników i muszą z czegoś się utrzymać. I jest to ,przede wszystkim, obsługa sprzętu post-radzieckiego, który zakłady w Łodzi i Dęblinie już wcześniej remontowały .

To nadal dobry biznes. Polskie zakłady w tym się wyspecjalizowały, a światowy rynek śmigłowców poradzieckich, to tysiące sztuk w krajach, które zostały odcięte i od serwisu i od dostępu do części.

— Na tym jeszcze możemy dobrze zarobić. Żyć z czegoś trzeba, a sprzęt zachodni dopiero będzie sukcesywnie trafiał do polskiej armii, a potem, rozpocznie się serwisowanie w takiej firmie, jak nasza - dodaje. Nie ukrywa, że na razie, w przypadku serwisowania i konserwowania sprzętu post-radzieckiego trzeba się bardzo pilnować, aby z jednej strony nie wejść w obszar sankcji antyrosyjskich, a z drugiej sankcji nałożonych przez Rosję. Jednocześnie ta praca pozwala rozwijać kompetencje załogi WZL1.

— W perspektywie maksymalnie 10. lat, remonty i serwis posiadanych przez MON śmigłowców Mi-8, Mi-17 czy Mi-24 oraz serwisowanie ich zespołów napędowych pozostanie podstawową aktywność WZL1. Na tych usługach trudno planować rozwój zakładów. Ale kiedy polska armia odbierze wszystkie 96. śmigłowców AH64E Apache, zrobi się bardzo ciekawie — przyznaje prezes Goszczyński.

Czytaj więcej

Kto powie MON, że nie warto brnąć dalej. Nie warto topić kolejnych setek milionów złotych

Kolejny problem, to pełna integracja zespołu z Łodzi i z Dęblina

Jest ona oparta o jednoznaczne zasady zawarte w wymaganiach lotniczych. Integracja pracowników z Łodzi i z Dęblina jest powiązana z wyzwaniami certyfikacji zakładów oraz zwiększenia efektywności i wydajności pracy.

Jednym z odpowiedzialnych za integrację jest pracownik zakładów w Dęblinie — Zbigniew Dziuba, pełnomocnik ds. systemów zarządzania jakością. Jego współpracownicy mówią, że to „twardy zawodnik, który dostał zdrowo w kość, ale nikomu się nie poddał”. To specjalista od przepisów wojskowych EMAR i cywilnych PART-IS. EMAR, to zarządzanie zdolnością do lotu statków powietrznych, zawierające pakiet wymagań technicznych i organizacyjnych opracowanych przez Forum MAWA (Military Airworthines Authorities), agendy Europejskiej Agencji Obrony (EDA) i obecnie wprowadzane w polskim lotnictwie. PART-IS zawiera m.in. wytyczne dotyczące dostosowania Systemów Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji opartych o ISO 27 001.

— ISO 9001, to dla nas o wiele za mało – mówi Zbigniew Dziuba. Jego zdaniem największym wyzwaniem jest teraz to, że wszystkie zmiany i technologiczne i organizacyjne w obu lokalizacjach trzeba przeprowadzić „w pełnym biegu”. — Żadne procesy nie mogą zostać wstrzymane — mówi Zbigniew Dziuba.

Dzięki integracji zakładowi w Dęblinie nie grozi, że będzie montownią. Bo ma gwarancje, że jeśli jakiś projekt trafi do zakładu w Łodzi, to nie będą tam szukać kooperantów zagranicą. Wiedzą, że mają ich w Dęblinie. I odwrotnie. Więc zyski zostają w WZL1.

—  Mamy już zespoły interdyscyplinarne, do których wchodzą pracownicy i z Łodzi i z Dęblina. A od 1 stycznia 2025 wprowadzimy w obu zakładach nowy system organizacyjny i nową siatkę wynagrodzeń zmieniające sytuację pracowników. Dzisiaj dostają pensję z regulaminową premią. To absurd. Kwalifikacje mechaników lotniczych wymagają wynagrodzenia powiązanych z gwarancjami bezpieczeństwa użytkowników statków powietrznych. Chcemy tak zwiększyć wynagrodzenia, by stały się konkurencyjne na rynku lotnictwa komercyjnego. Wprowadzamy ścieżkę motywacyjną dla pracowników: certyfikat B2 z angielskiego, to większe pieniądze, certyfikat EMAR — następna podwyżka, certyfikat Parts, znów wynagrodzenie w górę.

Przyspieszamy też naukę angielskiego, którego pracownicy uczą się intensywnie po pracy. Offset jest od Boeinga, Lockheeda, GE, Leonardo UK. Przed nami współpraca z Honeywell, więc ludzie muszą znać angielski. Bez znajomości angielskiego języka technicznego nie jest możliwe korzystanie z oryginalnych instrukcji serwisowych, reagowanie na komunikaty zaawansowanych systemów diagnostycznych sprzętu lotniczego. To wyzwanie dotyczy przynajmniej 600 osób, w tym wszystkich zatrudnionych w produkcji — tłumaczy prezes Goszczyński.

Czytaj więcej

Kang Goo-young, Korea Aerospace Industries: Szkolenie na samolotach FA-50 tańsze niż na F-16

Certyfikacja lotnicza oznacza kontrolę na każdym stanowisku pracy

— Wcześniej takich wymagań nie stawiano. I nie ma takiej opcji, aby na szczegółowe szkolenia z pracownikami nie znających języka angielskiego wyjeżdżali tłumacze. To już się skończyło — dodaje prezes.

Czy w Dęblinie i Łodzi nie mówią już o sobie „my i oni”?

Pewnie jeszcze mówią. Łódź, to duże miasto, gdzie możliwości znalezienia pracy są łatwo dostępne. Dęblin, to otoczone wioskami, miasteczko garnizonowe, żyjące lotnictwem i z tą branżą związane. To region rolniczy, więc o pracę trudniej.

— Dlatego musimy myśleć o niekonwencjonalnych metodach pozyskiwania pracowników — mówi Zbigniew Dziuba.

Wymiany kadr nie ma. Na razie. — Ale to może się zdarzyć, że będą przypadki oddelegowania kadr w obie strony. Trzeba też pamiętać o naturalnym procesie odchodzenia na emeryturę najstarszych, ale najbardziej doświadczonych pracowników. Chcemy żeby pozostali jako mentorzy dla młodych, uczących się mechaników. Żaden offset nie pomoże jeśli będziemy słabi. Zachodnie firmy nie chcą partnerów, z którymi muszą się szarpać — dodaje.

Czytaj więcej

Offset to nie są prezenty. Rozbrajamy mity dotyczące kontraktów zbrojeniowych
Biznes
Uczelnie chronią zagranicznych studentów. „Zatrudnijcie adwokata, nie opuszczajcie USA”
Biznes
Chiny zbliżają się do UE. Rekord na GPW. Ukrainie grozi niewypłacalność
Biznes
Unia Europejska nie wycofuje się z ESG
Biznes
Trwa konkurs dziennikarski „Voice Impact Award”
Biznes
Davos w cieniu skandalu. Założyciel forum oskarżany o nadużycia finansowe i etyczne