Rosyjscy eksporterzy wykorzystują luki w sankcjach i fakt blokady przez rosyjską armię ukraińskich portów. Zachodni importerzy korzystają z dumpingowych cen. Pisze o tym belgijskie wydanie „De Morgen” w swoim raporcie z ukraińskich zakładów metalurgicznych Zaporizhstal.
„Eksport (z Ukrainy – red.) do Unii stał się trudniejszy. Wszystkie porty na południu Ukrainy są zablokowane, transport morski nie jest dostępny. Alternatywą jest kolej, ale ta jest nie tylko droższa, ale i wolniejsza. Pierwszeństwo na kolei mają pasażerowie i sprzęt wojskowy, a dopiero potem ładunki komercyjne” – pisze „De Morgen”.
W tej sytuacji większość (56 proc.) stali importowanej do UE nadal pochodzi z Rosji – jest to możliwe dzięki różnym lukom we wspólnotowym prawodawstwie i wyjątkom w przyjętych przez Unię sankcjach. Np. gdy firmy europejskie kupują stal po części jako gotowy produkt, a po części jako półprodukt, otrzymuje on nową etykietę od sprzedawców z innych krajów i może wjechać do UE.
Najczęściej rosyjska stal wjeżdża w ten sposób poprzez Armenię, Kazachstan czy Kirgistan. Jej pochodzenie jest wtedy ukryte przed unijnymi klientami, bo dostawcy to firmy zarejestrowane poza Rosją. Jednak wiele unijnych firm mając świadomość pochodzenia importuję rosyjską stal w półproduktach, a potem przerabia u siebie. Rosja oferuje bowiem stal z dużymi zniżkami.
Według ośrodka badawczego GMK Center, to Belgia jest dziś największym importerem rosyjskiej stali w Europie. „W Belgii rosyjskie półprodukty są walcowane, po czym gotowa stal jest odsprzedawana. Na początku tego roku UE ograniczyła import rosyjskich wyrobów stalowych o 60 proc. w porównaniu z 2022 r. Według Eurostatu Belgia podąża za tym trendem: na początku tego roku sprowadziła o 40 proc. mniej półproduktów stalowych. Jednak to wciąż duże kwoty (zasilające rosyjską gospodarkę – red.): 179,28 mln euro” – przyznają dziennikarze belgijskiej gazety.