Drugi co do wielkości telekom w Australii, należący do Singapore Telecommunications koncern Optus jest w środku afery związanej z gigantycznym wyciekiem danych jego klientów. Z Optusa miały wydostać się dane 10 milionów osób, czyli około 40 procent populacji Australii.
Firma podniosła alarm 22 września, informując opinię publiczną mniej więcej 24 godziny po wykryciu podejrzanej aktywności. Podano wtedy, że wyciekły dane takie, jak – nazwiska, daty urodzenia, numery paszportów i praw jazdy oraz adresy domowe, numery kontaktowe i adresy e-mail. Podkreślano, że nie wyciekły szczegóły płatności oraz hasła do kont. W przypadku co najmniej 2,8 mln osób wyciekły dane umożliwiające kradzież tożsamości. Telekom poinformował też wtedy, że poinformował odpowiednie dane, a włamanie miało zostać dokonane z zagranicy.
Czytaj więcej
Ataki hakerskie nabrały rozpędu. W efekcie napaści Rosji na Ukrainę na celowniku są państwowe instytucje i infrastruktura krytyczna, media, ale i zwykli internauci.
Szefowa Optusa, Kelly Bayer Rosmarin mówiła wtedy o „wyrafinowanym ataku” i podkreślała, że firma ma silny dział cyberbezpieczeństwa i w firmie robiono wszystko, by zabezpieczać dane klientów. „Nie mogliśmy temu zapobiec” – podkreślała 23 września Bayer Rosmarin w wypowiedzi cytowanej przez BBC.
Od tego czasu pojawiły się jednak nowe informacje. W sobotę na jednym z forów opublikowano próbkę wykradzionych danych i zażądano od Optusa okupu w wysokości miliona USD dając na to tydzień. Eksperci dość szybko ustalili, że dane wydają się być prawdziwe. Inni eksperci próbowali nawiązać kontakt z rzekomym włamywaczem.