Ustawa zobowiązuje wszystkie 27 krajów do obsadzenia kobietami do połowy 2026 r. przynajmniej 40 proc. stanowisk niewykonawczych w tych radach albo 33 proc. stanowisk wykonawczych i niewykonawczych łącznie w europejskich spółkach giełdowych.
Po zgłoszeniu propozycji w tej sprawie przez Komisję Europejską niewiele działo się przez 10 lat. Przyjęcie projektu ustawy stało się możliwe dzięki nowemu poparciu Niemiec i Francji. — W końcu udało się nam obudzić całusem Śpiącą Królewnę — powiedziała Reuterowi Lara Wolters, holenderska socjalistka i główna negocjatorka Parlamentu Europejskiego.
Osiągnięty kompromis był konieczny, bo obecnie zaledwie 9 krajów Unii ma krajowe przepisy zrównujące mężczyzn i kobiety w radach nadzorczych. A według danych Europejskiego Instytutu Równości Płci (EIGE), udział kobiet w tych radach w największych spółkach zwiększył się wprawdzie z 11,9 proc. w 2020 r. do 31,3 proc. obecnie, ale nadal jest mały — zwraca uwagę „La Tribune”. Zdaniem tego instytutu, wiążące limity okazały się skuteczniejsze w zwiększaniu równowagi płci w radach niż w krajach mających łagodniejsze przepisy albo wcale w tej kwestii. Liczba kobiet we władzach spółek rosła w Unii po wprowadzeniu przez Francję, Niemcy i Włochy krajowych celów od 2010 r. W ostatnim czasie postęp zanikł w tej sprawie, bo nie było kar za niedotrzymywanie terminów, a jedynie publiczna aprobata.
Czytaj więcej
Nasz kraj pozostaje atrakcyjnym miejscem do inwestowania dla firm zagranicznych, mimo że wystawia...
Projekt dyrektywy zakłada osiągnięcie nowych limitów liczbowych do 30 czerwca 2026. „Spółki giełdowe będą musiały raz w roku informować kompetentne organy o reprezentacji kobiet w ich radach nadzorczych. Te informacje będą ogłaszane na portalach firm w łatwy, dostępny sposób” — podał Parlament Europejski w komunikacie.