Departament Stanu USA jest zdania, że rosyjska agresja na Ukrainę może zakłócić dostawy gazu do odbiorców w UE i Wielkiej Brytanii. Gazprom na rozkaz Kremla przykręci lub zakręci kurek, tak jak to już zrobił w styczniu 2009 r. z Ukrainą.
Wtedy Moskwa szantażem wymusiła na Kijowie podpisanie niekorzystnego kontraktu gazowego. Przy okazji na dwa tygodnie odcięła unijnych odbiorców od swojego gazu. Niektóre państwa – jak Polska, Niemcy, Austria – dostały o 30 proc. surowca mniej. A np. Bułgaria nie dostała nic i kraj stanął: nie działały zakłady, szkoły i urzędy, mieszkańcy marzli. Gazprom zapłacił za to potem Sofii odszkodowanie – ok. 130 mln dolarów.
Czytaj więcej
Taka sytuacja zdarzyła się na europejskim rynku gazu po raz pierwszy w historii. W styczniu dostawy gazu z USA do Unii są 5-krotnie wyższe od ilości dostarczanych przez Gazprom swoim kluczowym odbiorcom.
O tym wszystkim trzeba pamiętać po 13 latach, bo historia lubi się powtarzać. Dlatego, jak dowiedziała się Agencja Reutera od wyższych urzędników administracji Joe Bidena, Biały Dom prowadzi rozmowy z firmami i krajami dostarczającymi gaz skroplony (LNG) i gaz rurociągowy na temat ewentualnego przekierowania dostaw do Europy w przypadku rosyjskiej inwazji na Ukrainę.
„W związku z tym... prowadzimy rozmowy z największymi producentami gazu ziemnego na całym świecie, aby poznać ich możliwości i chęć czasowego zwiększenia produkcji i dystrybucji potrzebnych ilości wśród europejskich odbiorców" – powiedział urzędnik.