Zwolnienie blisko 370 pracowników, sprzedaż dwóch spółek zależnych oraz udana biznesowo końcówka roku sprawiły, że Sygnity wreszcie wykazała 43 mln zł zysku. Pozwoliło to spółce ograniczyć stratę za 2007 r. do 64,8 mln zł. W tym roku Sygnity chce już być na plusie.
– Mimo dobrej końcówki roku trudno jednak się spodziewać, że podobnie będzie w najbliższych kwartałach. Trzeba się liczyć ze skutkami i kosztami zwolnień, a także presją płacową obserwowaną na rynku IT – uważa Przemysław Sawala-Uryasz, analityk UniCredit CA IB.
Przez niemal cały ubiegły rok Sygnity borykała się z problemami. Ich źródłem była fuzja Computerlandu i Emaksu. Był to zbyt szeroki zakres działalności grupy, słaba korelacja działalności 20 spółek zależnych oraz przede wszystkim nierentowność. Dlatego we wrześniu ubiegłego roku Sygnity podjęła program naprawczy. Jego koszty odbiły się na rocznym wyniku netto. – W dużej części na stratę w 2007 r. składają się odpisy restrukturyzacyjne oraz koszty związane z rozliczeniem fuzji – tłumaczył wczoraj Andrzej Marciniak, wiceprezes Sygnity.
W ostatnim kwartale 2007 r. udało się Sygnity oddalić zagrożenie utraty płynności finansowej, co w grudniu wywoływało spekulacje o ewentualnej upadłości firmy. Zarząd twierdził, że nie ma podstaw do tego typu pogłosek.
Zarząd Sygnity zapowiedział, że w tym roku będzie kontynuować restrukturyzację. Aktualny jest plan zwolnienia kolejnych 130 pracowników. Do końca pierwszego kwartału 2008 r. Sygnity chce sprzedać udziały w pięciu spółkach. Pozbycie się trzech z nich będzie oznaczało całkowite wyjście z dwóch segmentów rynku. Łączne wpływy z tych transakcji mają przynieść do końca kwietnia 50 – 60 mln zł. Sygnity ma obecnie portfel zamówień o wartości 420 mln. – Nie jest on mały, ale jego struktura jest daleka od ideału – uważa Przemysław Sawala-Uryasz.