Polski handel systematycznie się zmienia. Główną ofiarą przemian są najmniejsze sklepy. Jak wynika z zaprezentowanego w piątek dorocznego raportu firmy badawczej Nielsen, choć nadal działa ich ponad 54 tys., to w ciągu roku z rynku zniknęło 5,8 tys. takich placówek.
– Trend utrzymuje się od kilku lat. Od 2005 r. ich liczba skurczyła się o 18 proc. – mówi Magdalena Małaczyńska z Nielsena. Jednocześnie trzeba zauważyć, że znikają głównie sklepy niezależne, a sieci mniejszych sklepów jak abc, Delikatesy Centrum, Lewiatan, Groszek czy Sieć 34, należące do giełdowych grup Eurocash, Emperia Holding czy Bomi, nadal szybko rosną.
– Małe sklepy odpowiednio prowadzone jako jedyne mogą stawić czoło dyskontom, które z tak niskimi cenami produktów, głównie marek własnych, psują rynek i coraz bardziej odpowiadają za spadek jego wartości – mówi Pedro Martinho, prezes Eurocash Franczyza.
[srodtytul]Znikają najsłabsi[/srodtytul]
Jak wynika z danych Nielsena, nawet wśród sklepów niezrzeszonych zamykają się placówki najsłabsze – tylko z jedną kasą, często z właścicielem, który jest równocześnie jedynym pracownikiem i obsługuje klientów zza lady. Dlatego te placówki, które na rynku zostały, zanotowały w ub.r. wzrost obrotów średnio o 11 proc. na jeden sklep, podczas gdy w przypadku sklepu dyskontowego dynamika wyniosła 9 proc., a hipermarket średnio zanotował spadek o 1 proc.