Informacja o wykryciu rakotwórczych dioksyn w irlandzkiej wieprzowinie postawiła na nogi całą polską inspekcję weterynaryjną. Wiadomo już, że od września do Polski sprowadzono 667 ton tego mięsa z Irlandii (nie wiadomo, czy skażona była całość). Do wczoraj po południu udało się zabezpieczyć 22 tony: w woj. łódzkim (20 t) oraz wielkopolskim (2 t). Pobrano próbki, wyniki badań będą znane w ciągu 72 godzin. Służby weterynaryjne szukają dalszych partii wieprzowiny. Nie jest to proste, bo towar szybko rozszedł się po kraju. Z rąk trzech importerów (z woj. łódzkiego i wielkopolskiego) trafił do 28 zakładów przetwórczych, a stamtąd prawdopodobnie do sklepów. Zakłady te znajdowały się w woj.: dolnośląskim, kujawsko-pomorskim, łódzkim, mazowieckim, podkarpackim, podlaskim, pomorskim, śląskim, świętokrzyskim i wielkopolskim. – Mięso można jednak zidentyfikować po specjalnych numerach – mówi „Rz” Janusz Związek, zastępca głównego lekarza weterynarii.
667 ton irlandzkiej wieprzowiny to na szczęście bardzo niewiele w porównaniu z konsumpcją w naszym kraju. Rocznie Polacy jedzą ok. 1,5 mln ton tego mięsa. Ok. 15 proc. pochodzi z importu – Irlandia ma w nim niewielki udział.
Inspekcja weterynaryjna powtarza, że by zatrute dioksynami mięso było niebezpieczne dla zdrowia, trzeba by go zjeść kilka kilogramów. A to mało prawdopodobne.
Mimo to sieci handlowe w oczekiwaniu na sygnał od inspektorów na własną rękę sprawdzają, czy nie trafiła do nich wieprzowina z Irlandii. Tesco zastrzega, że sprzedaje tylko polskie mięso. Makro cash & carry sprawdziło także dostawców. – Dostaliśmy zapewnienie od naszego dostawcy z Wielkopolski, że nie wykorzystywał irlandzkiej wieprzowiny – mówi rzeczniczka Makro Magdalena Figurna.
[wyimek]667 ton wieprzowiny Polska sprowadziła od 1 września z Irlandii. Każda partia tego mięsa jest badana[/wyimek]